Nadszedł już czas, by każdy w polskim Kościele wiedział, co to jest ruch charyzmatyczny.
Mamy akurat drugą fazę wzrostu ruchu charyzmatycznego, co zmienia się na częste ogłoszenia w kościołach o modlitwie o uzdrowienie, modlitwie wstawienniczej albo uwielbieniu. Początek tego ruchu datuję się na 1 stycznia 1901 r., czyli pierwszy dzień XX wieku. Pastor metodystyczny przez cały rok studiował razem ze swoimi studentami Biblię. Zaczęli zastanawiać się, jakie są oznaki chrztu w Duchu Świętym. Wyszło im, że mówienie językami.
Ale nikt tego nie robił i nie było wiadomo, o co chodzi. W czasie nocnego czuwania jedna ze studentek poprosiła o włożenie rąk i modlitwę. Po chwili... zaczęło się! Ruch charyzmatyczny wyróżnia się właśnie obecnością takich charyzmatów (darów od Boga), jak mówienie językami, proroctwa, uzdrowienia. Na spotkaniach charyzmatycznych można usłyszeć „szum, jakby uderzenie gwałtownego wiatru” (czyli wspólną, głośną i spontaniczną modlitwę wielu), ludzi rozpalonych modlitwą, jakby „z ogniem, który rozdzielił się i na każdym z nich spoczął jeden” i usłyszeć „mówiących obcymi językami, tak jak Duch im pozwala mówić” (Dz 2, 2-4; czyli opis zesłania Ducha Świętego).
Ruch charyzmatyczny pokazał, że to, co jest zapisane w Biblii, nie jest tylko historią, kamienną tablicą, ale ożywczą rzeczywistością. Najpierw ekspansywnie i buntowniczo przeniknął kościoły protestancie. Miejscami je podzielił (powstał nowy Kościół Zielonoświątkowy) albo ożywił. W Kościele katolickim zapalił się w roku 1967. Do Polski trafił w 1976 roku. Jest. Swoją drogą, pierwszy w życiu artykuł napisałem na I roku seminarium właśnie o ruchu charyzmatycznym.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się