W pożarze Domu Pomocy Społecznej w Wadowicach zmarła jedna osoba. Obrażenia pozostałych mieszkańców nie zagrażają ich życiu.
Pożar wybuchł w środę wieczorem na pierwszym piętrze Domu Pomocy Społecznej przy ul. Pułaskiego w Wadowicach. Jego przyczyny badają w tym momencie policja i biegły sądowy. Nieoficjalnie mówi się, że mogło go spowodować zaprószenie ognia przez któregoś z pensjonariuszy. Dym wydobywał się bowiem z jednego z okien na pierwszym piętrze.
Dyrekcja DPS natychmiast zdecydowała o ewakuacji mieszkańców, a na miejscu pojawiły się służby ratunkowe z Wadowic i okolicznych miejscowości. W efekcie z budynku wyprowadzono 108 osób. Ewakuacja nie była łatwa, bowiem niektórzy mieszkańcy zamknęli się w swoich pokojach przed dymem i cały czas dzwonili do Centrum Powiadamiania Ratunkowego po pomoc. Obecni na miejscu lekarze zaopiekowali się starszymi osobami, które zasłabły, często wynosząc je z budynku na własnych rękach.
Jednego z pensjonariuszy znaleziono z pobliżu miejsca, gdzie wybuchł pożar - niestety, pomimo długiej reanimacji, 82-letni mężczyzna zmarł. Prawdopodobnie zatruł się czadem.
- Stan pozostałych 11 osób, które trafiły do szpitali w Wadowicach, Suchej Beskidzkiej, Myślenicach i Oświęcimiu, jest dobry i nie zagraża ich życiu. Ich obrażenia to przede wszystkim podtrucie spalinami. Lekarze zdecydowali, że wszyscy powinni jeszcze pozostać pod obserwacją. Wśród tych poszkodowanych 4 osoby to personel DPS - informuje mł. bryg. Krzysztof Cieciak, rzecznik PSP w Wadowicach.
Pozostali mieszkańcy DPS schronienie znaleźli w dwóch innych domach pomocy społecznej w Wadowicach oraz w jednym w Zebrzydowicach. Spędzili tam noc, a kiedy będą mogli wrócić do swojego ośrodka - zdecyduje jego dyrekcja.
Pożar nie spowodował większych zniszczeń - osmolone są jedynie ściany w pokojach, spalone meble.