W salezjańskim seminarium byli pierwszą parą bliźniaków w Polsce. Ale sami mówią, że to nic nadzwyczajnego - w końcu Pan Jezus też powoływał braci.
Malują i rzeźbią osobno, ale i tak wszyscy traktują ich jako jedną „firmę”. Braci Roberta i Leszka Kruczków rzeczywiście nie jest łatwo rozróżnić, nie tylko ze względu na fizyczne podobieństwo. Mają ten sam punkt widzenia na sztukę sakralną, podobny warsztat, tak samo traktują swoją misję, wymieniają się obowiązkami i uzupełniają. - Istniejemy jako „bracia Kruczkowie” i już się do tego przyzwyczailiśmy. Wszystko na chwałę Bożą - śmieją się.
Bracia zdobyli sporą popularność w Krakowie serią popiersi narodowych bohaterów i znaczących dla historii Polski postaci, które można oglądać w parku Jordana. Pierwszy był św. Maksymilian Kolbe, potem - ks. Zdzisław Peszkowski, Danuta Siedzikówna „Inka”, ks. Władysław Gurgacz, a ostatnio - bp Albin Małysiak.
- Naszą twórczość traktujemy jako misję ewangelizacyjną i staramy się przyjmować zamówienia jedynie o tematyce sakralnej - deklarują. Czy zatem postanowili zrobić wyjątek dla „Inki”, bohaterskiej łączniczki AK zamordowanej przez UB? - Nie do końca, bo przecież „Inka” była wychowanką salezjańską. Poza tym wcale nie jest wykluczone, że kiedyś zostanie wyniesiona na ołtarze, ze względu na świadectwo, jakie dała pod koniec życia - zauważa ks. Leszek. Ks. Robert dodaje, że na każdym popiersiu, jakie wykonują, zawsze zawarty jest krzyż. - Nawet „Inka” trzyma torbę, na której jest krzyż - mówi z dumą.
Prace braci Kruczków można oglądać w wielu salezjańskich świątyniach w kraju i za granicą. Najnowsze zamówienia przyszły z Wenezueli i z Hiszpanii. Są już na Ukrainie, we Włoszech, a nawet w Moskwie, gdzie bracia wykonali wystrój kaplicy. Najwięcej zamówień dotyczy jednak postaci Jana Pawła II.
Rzeźby ks. Kruczków w kościołach zwykle wykonane są z gipsu ceramicznego zmieszanego z klejem. Robią duże wrażenie, bo wyglądają, jakby miały zaraz pojechać do Muzeum Figur Woskowych Madame Tussaud w Londynie. Bracia nie obrażają się na takie porównania. - Uważamy się za hiperrealistów. Oczywiście, dobrze, jeśli na pracy widać jakiś charakterystyczny autograf artysty, ale tego typu rzeźba przede wszystkim powinna być jak najbliższa oryginałowi - wyjaśnia swoje artystyczne credo ks. Robert. - Po reakcjach ludzi widzimy, że to dobry kierunek. Wierni często piszą albo mówią, że tak sugestywne przedstawienie postaci świętego bardzo pomaga w modlitwie - dodaje.
Figura Jana Pawła II w kaplicy kościoła św. Stanisława Kostki i św. Jana Bosko na Dębnikach cieszy się nawet z tego względu szczególną sławą. Wielu wiernych opowiada o niezwykłych przeżyciach, jakich doświadczyli. modląc się w tym miejscu, blisko zresztą związanym z Karolem Wojtyłą (mieszkał na terenie tej parafii, pracując jako robotnik).
Więcej o pracy braci Kruczków można przeczytać najnowszym numerze „Gościa Niedzielnego” .