To coś jest hitem współczesnych nabożeństw. Polega to na tym, że modlą się nad kimś, a on nagle „zwala się z nóg”.
Modlący się doświadcza w sobie czegoś takiego, co nie odbiera mu świadomości, ale pozbawia władzy nad ciałem. Wygląda to tak, jakby mdlał. Potem leży (zwykle w błogostanie), a po jakimś czasie wraca do równowagi i wstaje. Może zacznę od tego, że wydaje mi się, że byłem u początków tego, co teraz jest tak modne. Byłem na tej modlitwie, na której uczyli się tego ci, którzy potem promowali to doświadczenie. Modlitwę prowadził ksiądz, szef ruchów charyzmatycznych z Watykanu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.