Przed krakowskim Urzędem Wojewódzkim odbyła się pikieta w obronie Narodowego Programu Zdrowia Psychicznego.
Podobne manifestacje trwały dziś również w 4 innych miastach: w Warszawie, Wrocławiu, Lublinie i Gdańsku. Wszystko po to, by 9 września Sejm, podczas drugiego czytania Ustawy o zdrowiu publicznym, nie odrzucił programu, który tak naprawdę dotyczy prawie 2 mln mieszkańców Polski. W skali całego kraju rocznie ok. 1,5 mln osób leczy się psychiatrycznie w warunkach ambulatoryjnych, a co najmniej 250 tys. osób jest hospitalizowanych na oddziałach psychiatrycznych.
- To i tak tylko część osób, które tego leczenia wymagają, bo w przypadku szeregu zaburzeń psychicznych leczenie jest wskazane, ale z różnych powodów ono się nie odbywa. Pacjenci nie zgłaszają się do lekarzy m.in. dlatego, że leczenie jest kiepsko dostępne - zauważa Łukasz Cichocki, lekarz psychiatra, konsultant wojewódzki ds. psychiatrii województwa małopolskiego.
Jak dodaje, artykuł 20. w punkcie 1. i 2. Ustawy o zdrowiu publicznym likwiduje Narodowy Program Leczenia Zdrowia Psychicznego, czyli ramę prawną, która do tej pory wymuszała pewnego rodzaju kompleksowość rozwiązań w całej Polsce i miała zwiększyć dostępność leczenia psychicznego. Skutki takiej decyzji mogą być opłakane nie tylko dla samych chorych, ale także dla ich rodzin i całego społeczeństwa. - Samorządy mogą się teraz poczuć mniej odpowiedzialne za los osób chorujących psychicznie. Może również zabraknąć ram prawnych umożliwiających współpracę między służbą zdrowia a pomocą społeczną. Nie będzie już wytycznych, które pozwalały starać się o finanse pozwalające na tworzenie dobrych lokalnych rozwiązań - podkreśla Ł. Cichocki.
Warto również dodać, że 4 lata temu ówczesna minister zdrowia, a obecnie premier RP Ewa Kopacz bardzo chwaliła Narodowy Program Leczenia Zdrowia Psychicznego (wtedy właśnie wszedł w życie) i wskazywała go za przykład innowacyjności i dobrych praktyk medycznych. Obecnie jednak władze widzą w nim problem.
- Na przestrzeni 4 lat program działał tak, że tworzył ramy prawne, ale był niewystarczająco finansowany. Pewnie dlatego jest teraz likwidowany, bo myślenie władz jest proste: jeśli nie znajdujemy pieniędzy na dobre finansowanie, to trzeba problem zlikwidować. To, co proponuje Ministerstwo Zdrowia, nie wystarczy, bo opiera się głównie o profilaktykę, a psychiatria to nie tylko profilaktyka. To także leczenie osób z zaburzeniami osobowości, osób uzależnionych, chorujących na psychozy, które potrzebują kompleksowych programów leczenia środowiskowego. To wymaga wizji i pieniędzy - przekonuje konsultant wojewódzki ds. psychiatrii województwa małopolskiego.
To wszystko starali się dziś przekazać władzom Małopolski uczestnicy manifestacji - zarówno chorzy, jak i ich rodziny oraz lekarze - która w samo południe rozpoczęła się przed Urzędem Wojewódzkim. Na ręce wojewody Jerzego Millera została również przekazana petycja z prośbą o obronę i wsparcie Narodowego Programu Leczenia Zdrowia Psychicznego.
Akcję swoją obecnością wsparła również Anna Dymna, szefowa Fundacji „Mimo wszystko”. - We współczesnym świecie coraz więcej osób, także bardzo młodych, jest zagubionych i samotnych. To rodzi wiele kłopotów psychicznych. To jest jak epidemia. Prowadząc fundację, telewizyjny program „Spotkajmy się”, mam kontakt z osobami chorującymi, a prof. Andrzeja Cechnickiego, który tak bardzo wspiera Narodowy Program Leczenia Zdrowia Psychicznego, znam od lat. Wiem, że w małych miasteczkach sytuacja jest dramatyczna, bo nikt nie przejmuje się tam i nie zajmuje osobami chorującymi na depresję. Wiem, co się dzieje z takimi ludźmi, i to jest straszne - opowiadała dziennikarzom A. Dymna.
Jak dodaje, pracodawcy nie tylko nie chcą zatrudniać chorych osób, ale często również wyrzucają je z pracy, skazując na tragiczny los. - A przecież osoby ze schizofrenią to najlepsi pracownicy na świecie, dla nich praca jest życiem. Reforma miała objąć leczeniem całościowym te osoby, a teraz one są odrzucane. Jestem tu, bo po rozumiem problem i wiem, że sama bym zwariowała, gdybym budziła się co rano, myśląc, że nikomu nie jestem potrzebna - mówi aktorka i przestrzega, że jeśli ustawa przepadnie w Sejmie, to kilkadziesiąt lat pracy nad stworzeniem programu pójdzie na marne, a chorzy zostaną sami. - Wybitny psychiatra Antoni Kempiński nie bez powodu mówił, że samotność równa się śmierć w przypadku osób chorych psychicznie. Trzeba znaleźć pieniądze, by tym ludziom pomóc, bo jeśli siada psychika, to potem atakują też inne choroby - zauważa A. Dymna.