Z ks. Bogdanem Kordulą, dyrektorem Caritas Archidiecezji Krakowskiej o przyjmowaniu uchodźców w parafiach rozmawia Miłosz Kluba.
Jaką rolę może w tym procesie odegrać kościół w Polsce?
Trudno sobie wyobrazić, żebyśmy brali na siebie obowiązki, które nigdy nie leżą po naszej stronie, jak choćby kwestie związane z dokumentami czy zapewnieniem pracy. Chcemy przede wszystkim otworzyć się na osoby, które uciekają przed wojną. W wielu parafiach są np. puste domy, które można zagospodarować, wyremontować - także współpracując z samorządem.
Chodzi też o pomoc w asymilacji, wejściu do lokalnej społeczności, umieszczeniu dzieci w szkole. To może się udać - w latach wojny w 2012 roku do Polski przybyło 90 tys. Czeczenów, mieszka u nas 120 tys. Wietnamczyków. Oni nie stworzyli żadnego getta, nie ma z tego problemów. To kwestia psychiczna, żeby tych ludzi nie odbierać jako potencjalnych terrorystów (a odpowiednią weryfikację ma zapewnić rząd).
Przypominamy cały czas o tym samarytańskim podejściu - ów miłosierny Samarytanin z Ewangelii pochylił się przecież nad człowiekiem obcym mu i kulturowo, i religijnie.
Kwestia religii także w przypadku uchodźców budzi duże kontrowersje.
Jako Kościół chcemy wyjść z pomocą przede wszystkim do chrześcijan, którym łatwiej będzie się w Polsce zaaklimatyzować. Jesteśmy przecież społeczeństwem w 90. proc. chrześcijańskim. I tak nie będzie to sprawa łatwa, bo chrześcijaństwo np. syryjskie jest zupełnie inne niż katolicyzm polski. Tam jest mnóstwo protestantów, są przedstawiciele starych kościołów, są też członkowie chrześcijańskich sekt.
Ponieważ nie ma u nas dużej wspólnoty muzułmańskiej, sprowadzanie wyznawców islamu byłoby nieracjonalne. To mogłoby ich narazić na złe przyjęcie, wytykanie palcami czy jakieś rasistowskie zachowania. Społeczeństwa nie zmienimy od razu, a obecnie w mediach za dużo jest negatywnego obrazu islamu. Ryzyko, że Bogu ducha winna rodzina będzie obrzucana kamieniami i nazywana terrorystami byłoby zbyt duże. Dlatego na dzień dzisiejszy mowa była przede wszystkim o grupach Syryjczyków i Erytrejczyków.
Czy uchodźcy będą u nas mieszkać na stałe, czy będzie to tylko stan przejściowy?
Chcemy, żeby to była pomoc celowa, żeby ktoś mógł znaleźć dla siebie nowe miejsce na świecie. Dlatego nie chodzi o to, żeby jakaś rodzina wegetowała w salce parafialnej. Znacznie lepszym pomysłem będzie pomoc w wyremontowaniu pustego mieszkania. Stawiamy jednak na pełną dobrowolność. Zarówno ze strony przyjeżdżających - to będą tylko osoby, które będą widziały Polskę jako swój nowy kraj - jak i pomagających w ich przyjęciu parafii.
Czytaj także: