Modlitwa nie przypomina czerpania wody ze studni, ale posiadanie w sercu źródła. Jakby modliło nam się samo
Zacznijmy od św. Pawła: „Chciałbym, żebyście wszyscy mówili językami” (wszystkie cytaty z 1 Kor 14, 5–15). Więc każdy, kto czyta Biblię powinien wziąć to sobie do serca: każdy. Nie jest to jakaś przypadkowa nauka, ale Apostoła Narodów. Na czym więc polega ta modlitwa: „Jeśli bowiem modlę się pod wpływem daru języków, duch mój wprawdzie się modli, ale umysł nie odnosi żadnych korzyści”.
Oto właśnie chodzi: jeśli ktoś posiada dar języków, modli się jego duch. Zwykle do modlitwy potrzebujemy się skupić, pomyśleć, znaleźć dobre warunki do medytacji. Modlitwa wymaga wysiłku. W tym przypadku jednak modlitwa nie przypomina czerpania wody ze studni, ale posiadanie w sercu źródła. Jakby modliło nam się samo.
Taka modlitwa jest darem Ducha. Tak modlili się pierwsi chrześcijanie. Później może to był rzadszy dar, ale są np. przekazy, ze tak modlił się św. Dominik. Tak modlą się charyzmatycy. Sam wiele razy, właściwie nieustannie od lat, czuje w sobie taką modlitwę. Robię coś, nagle wchodzę w siebie, a tym trwa modlitwa. Mówi się coś we mnie. To nie są moje słowa. Nie rozumie ich. Mój jest duch, umysł, ale słowa daje Bóg. Wtedy modlę się o to, co dla Boga ważne. Nie kalkuluje. Bo żeby tak się modlić, trzeba właśnie pozbyć się kontroli na rzecz zaufania Bogu.
Dla mnie ta modlitwa jest zwykła. A według Pawła – powinna być powszechna.