W orędziu na ŚDM w Krakowie papież Franciszek rzuca młodzieży (ale nie tylko) wyzwanie. Podwójne.
Pisząc o miłosierdziu, papież przechodzi od Tradycji Kościoła (nawiązując do tego, czym jest jubileusz i podkreślając związek krakowskich Światowych Dni Młodzieży z Rokiem Świętym Miłosierdzia), przez refleksję biblijną, osobiste doświadczenie miłosierdzia Boga w spowiedzi, aż po konkretny plan działania - wybór uczynków miłosierdzia i realizację każdego z nich w kolejnych miesiącach 2016 roku.
To przypomnienie uczynków miłosiernych względem duszy i ciała oraz prośba, by po kolei "brać je na warsztat", to jedno zadanie domowe z papieskiego orędzia.
Drugie - mniej dosłowne - to spojrzenie na sprawy wiary, ale także na same Światowe Dni Młodzieży i to, co wokół nich się dzieje, w tak szerokiej perspektywie, z jaką papież podszedł do tematu Bożego miłosierdzia.
Czytając kolejne akapity orędzia ojca świętego, nie ma się wątpliwości, że bez któregokolwiek z tych wymiarów - Tradycji, teologii, własnego przeżycia czy działania - realizacja przesłania o Bożym miłosierdziu byłaby niepełna. Tymczasem zgubić się w automatycznym powtarzaniu formułek, naukowych dywagacjach, „graniu na emocjach” lub samej pracy na rzecz biedniejszych jest zaskakująco wręcz łatwo.
Trochę podobnie jest z organizacją Światowych Dni Młodzieży. Przez te kilka lipcowych dni w Krakowie musi zagrać wszystko - ludzka życzliwość, świadectwo wiary, przygotowanie organizacyjne i logistyczne (promocyjne też). A jak łatwo zamknąć się tylko w jednym z tych tematów, dobitnie świadczą dyskusje, które co jakiś przetaczają się przez media. Jest jasne, że trzeba się dogadywać, prostować, rozmawiać. Byle pamiętać o różnych aspektach tego wydarzenia.
Bp Damian Muskus, przekazując młodym orędzie papieża Franciszka, powiedział, że będzie to "nasza ulubiona lektura na najbliższe godziny i dni". Oby. To może nam naprawdę dobrze zrobić.