Osobowość w szkole

Katecheta: ksiądz, siostra, czy świecki - coraz rzadziej mają możliwości korzystania z autorytetu religii, czyli naturalnego przekonania, że to jest ważne.

Często jest wręcz odwrotnie. Dzieci instynktownie, czując słabe ogniwo (bo matematyka jest ważna, a religia nie całkiem obowiązkowa), wystawiają
katechetów "na próbę". Na dodatek, jak pisałem ostatnio, na lekcje przychodzą różni, również nieprzekonani, a nawet wrogo nastawieni. Wygląda to
trochę tak, jakby żeglarz wciąż żeglował przy złej pogodzie. Ile można? Zapewne nie jeden katecheta zadaje sobie takie pytanie.

W takiej sytuacji wyjścia są dwa: albo ktoś utonie, albo udowodni, że jest świetnym żeglarzem. Religia może więc być spędzaniem czasu albo okazją, by katecheta pokazał, że jest osobowością. Że jest kimś. Pewnie, że na to potrzeba czasu. Ale jeśli katecheta wygra... staje się autorytetem. Zawsze mi imponuje, gdy któryś z moich znajomych wygrał. Mam takiego jednego - liceum bazuje na jego autorytecie. Czy ma w klasach lepsze dzieci niż w innych szkołach? Pewnie nie. Ale na starcie zupełnie inaczej go traktują. Podziwiam go. Na pewno żyjemy w czasach, w których religia nie cieszy się powszechnym szacunkiem. Nie tylko lekcje religii, ale sama religia.

Na pewno przyzwyczajenie ma wielkie znaczenie: wszyscy chodzą, to ja też. Lekcja religii w szkole przestaje więc być lekcją, a staje się walką. O autorytet. Dlatego autorytet katechety jest autorytetem religii. A katecheci nie powinni być przygotowywani jedynie do prowadzenia lekcji, ale do naturalnego
przywództwa.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..