Obserwując Targi Książki w Krakowie, można śmiało powiedzieć, że pogłoski o śmierci papierowych lektur były mocno przesadzone.
Jolanta Gancarz, autorka "Kto zabił Bartolomeo Berecciego?", którą w piątek można było spotkać na stoisku wydawnictwa "Coryllus - Klinika Języka", uważa, że książki drukowane cieszą się zdecydowanie większym zainteresowaniem niż (również dostępne_ audiobooki.
- Książka papierowa ciągle jest w cenie, ciągle się sprzedaje - mówi J. Gancarz. Podkreśla, że dodatkową atrakcją stoiska na targach jest możliwość rozmowy z autorami, wymiany poglądów. Jak jednak w takim tłumie przebić się z publikacją historyczną?
"Kto zabił Bartolomeo Berecciego?" to dobry przykład - niewielka książeczka przedstawia bowiem wątki XVI-wiecznej historii, za punkt wyjścia przyjmując morderstwo autora m.in. kaplicy króla Zygmunta Starego w katedrze wawelskiej. - Chodziło o znalezienie odpowiedzi, dlaczego tak zasłużony człowiek zginął tak nagle, zamordowany przez niezidentyfikowanego Włocha na krakowskim Rynku Głównym - mówi autorka. Nie zdradzając szczegółów, dodaje, że to zależności finansowe króla od jego bankierów sprowadziły na związanego z dworem artystę nieszczęśliwy los. - Porównuję tę historię do opowieści rodem z "Ojca chrzestnego" - mówi J. Gancarz.
Historia to nie jedyny temat, który lepiej "czuje się" w papierowym wydaniu. - Także sztuka musi być pokazana na papierze. Łatwiej wtedy przewrócić kilka stron, wrócić, przyjrzeć się raz jeszcze ilustracji - nie ma wątpliwości Łukasz Jędro z wydawnictwa "Jedność".
Jako przykład wymienia nowość tego wydawnictwa: "Ikona. Podręcznik malarstwa ikonowego i ściennego". - Ta książka opowiada nie tylko historię ikon, ale pokazuje też, jak samemu je wykonywać, jakich narzędzi używać. Tym bardziej musi ona mieć formę papierową, jeśli ma być wykorzystywana w pracowni malarskiej - podkreśla Ł. Jędro.
A co z wydawnictwami fabularnymi? - Audiobooków słuchamy przeważnie, jadąc tramwajem czy prowadząc autobus. Skupiamy się na różnych rzeczach, gubimy rytm, a potem w rozmowach ze znajomymi, którzy czytali książkę, okazuje się, że części wątków w ogóle nie pamiętamy - mówi Łukasz Jędro. Przyznaje, że nieco bardziej wygodną formą jest czytanie na tablecie czy specjalnym czytniku. Nawet to nie zastąpi jednak drukowanej książki. - Kartka to kartka. Cieszymy się, kiedy możemy jej dotknąć. Wtedy ona naprawdę zabiera nas w świat fantazji - przekonuje.
Nie oznacza to jednak, że na Targach Książki brak nowoczesnych technologii. Swoje stoiska mają m.in. internetowe księgarnie sprzedające książki w wersjach na czytniki, komórki, tablety. Przed wejściem do hali "Wisła" spotkać można także... tańczącego robota. - To humanoidalny robot, który może być wykorzystywany m.in. w edukacji. Dzieci mogą zobaczyć, czym są roboty, że zamiast mięśni mają silniki, a zamiast zmysłów - czujniki - opowiada Błażej Krupa z firmy KreaTech.
Co dokładnie robot robi na Targach Książki? Czyta - rzecz jasna. Recytuje m.in. "Pana Tadeusza", choć zdarza mu się też zatańczyć do piosenki Shakiry.