Warto jeszcze raz przemyśleć zasadność egzaminów zewnętrznych. Może zmienić zasady, kryteria?
Przed nami Święto Niepodległości, ukonstytuowanie nowego parlamentu oraz powołanie rządu. Wygrana partia zapowiada wiele zmian, także w edukacji.
Jako jeden z wielu, próbujący nieść przysłowiowy kaganek oświaty, mam nieśmiałą propozycję, aby planujący wszelkie zmiany zechcieli się zwrócić do nauczycieli, którzy chętnie podzielą się swoimi opiniami.
Są one niemal w stu procentach takie same. Przynajmniej w kwestii ciągnącej się od lat, czyli egzaminów zewnętrznych. Wiele już na ten temat powiedziano i napisano. Warto, aby jeszcze raz przemyśleć ich zasadność, może zmienić zasady, kryteria. Sporo w tej materii jest do zrobienia.
Przykład pierwszy z brzegu. W jednej zakopiańskiej szkole, do której uczęszcza moja chrześnica, nauczyciele już od września wprowadzili dodatkowe, obowiązkowe zajęcia. Dzieci mają niemal codziennie po 8, a nawet 9 godzin. Ich cel? Osiągnąć jak najwyższy stanin! Takich szkół jest oczywiście więcej. Czy rzeczywiście o to w tym wszystkim chodzi, aby jak najlepiej przeczytać tekst ze zrozumieniem, zaznaczyć odpowiedni "ptaszek" przy literce A czy B, odszukać informacje z tabelki, napisać opowiadanie (wcale nie na podstawie lektury)?
Wracając do Święta Niepodległości i polskiej szkoły, której rolą jest m.in. nauka o niezwykle pięknych kartach historii naszej ojczyzny, trzeba przypomnieć przejmującym stery w naszym państwie, że ta szkolna historia jest okrojona do granic możliwości, czyli do jednej godziny w tygodniu w klasie 4 i 5 szkoły podstawowej. Uczmy młode pokolenie patriotyzmu także poprzez fakty historyczne.