– Mówili mi, że nic ze mnie nie będzie. Nie uwierzyłem w to – dzięki Bogu, który mnie ocalił – przekonuje Tim Guénard, francuski bokser, pisarz i ewangelizator, który przeszedł przez piekło.
Gdy miał 3 lata, mama przywiązała go do słupa elektrycznego i zniknęła. Tim zapamiętał tylko jej oddalające się białe botki i to, że zapadała właśnie noc. Trafił pod „opiekę” ojca, który dużo pił. W dniu swoich 5. urodzin chłopiec wylądował w szpitalu. To był „prezent” od ojca, który najpierw „zafundował mu świeczki w oczach” (został nieludzko pobity), a następnie je zgasił. Mały Tim ze śpiączki obudził się po kilku dniach, ale w szpitalu spędził 3 lata. Był cały połamany.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.