- Wyjazd do Fort Dauphin to nie zabawa w wolontariat. Chcąc pomagać, chcemy zrobić to dobrze - mówią studenci, którzy minione wakacje spędzili na misjach na południu Madagaskaru, gdzie pracują lazaryści.
Dobrze wiedzieli, na co się piszą. Przez cały rok pracowali nad sobą podczas spotkań formacyjnych. Uczyli się też języka francuskiego i zasad udzielania pierwszej pomocy. Mieli świadomość, że południe Czerwonej Wyspy to teren, gdzie Malgasze zmagają się z biedą, głodem, brakiem właściwej higieny oraz licznymi chorobami, np. malarią, gruźlicą czy głębokimi ranami spowodowanymi przez robaki wgryzające się w stopy.
A jednak właśnie w taki sposób postanowili spędzić swoje 3-miesięczne, studenckie wakacje. Nie żałują i mają nadzieję, że południe Afryki odwiedzą jeszcze nie raz.
- Od dziecka marzyłam, by wyjechać na misje. Po maturze poleciałam na Madagaskar, ale tamten wolontariat był inny, niż nasz. Ludzie z całego świata przyjeżdżali, by przez tydzień pracować z dzieciakami, a przez następny miesiąc podróżować. Nie podobało mi się to - mówiła Olga Figiel, pomysłodawczyni i główna koordynatorka projektu M3, którego gala odbyła się w sobotnie popołudnie w Instytucie Teologicznym Księży Misjonarzy w Krakowie.
- Gdy w trakcie krótkiego urlopu pojechałam na południe tej wyspy, zobaczyłam, że właśnie tam zaczyna się życie, że tak naprawdę nasza pomoc jest potrzebna w tamtym rejonie. I nie mogłam, tak po prostu, już tam nie wrócić. Miałam poczucie, że muszę i mogę coś zrobić - dodała.
Nie czekała długo. Dokładnie zaplanowała cały wyjazd, napisała projekt i przekonała do niego koleżanki. Na początku bliscy mówili jej: "nie rób tego, odpuść", ale takie słowa motywowały ją jeszcze bardziej. Wraz z wolontariuszami dopięła swego - zebrali fundusze i polecieli do Afryki, by pomóc najbiedniejszym dzieciom.
- Teraz czekam tylko, aż skończę studia. Wtedy zostawię wszystko i pojadę na Madagaskar na znacznie dłużej. Bo M3 to całe moje życie - zapewnia Olga.
Projekt M3 zrzesza studentów wychowanych w duchowości św. Wincentego à Paulo. Przez cały rok zbierają oni pieniądze, by móc wyjechać na Czerwoną Wyspę i pomagać najbardziej potrzebującym. W Polsce prowadzą zajęcia z globalnej edukacji zarówno w przedszkolach, jak i podczas konferencji medycznych. Odwiedzają też parafie, organizują wiele akcji, które mają pomóc w pozyskaniu potrzebnych w Afryce sprzętów, opatrunków czy artykułów biurowych.
Gdy wolontariusze przemierzają kolejne miejscowości, widzą, że na Polaków naprawdę mogą liczyć, i są im bardzo wdzięczni. Podczas ostatniej "Akcji - Edukacji", polegającej na zbieraniu artykułów papierniczych, samych tylko kredek zgromadzili aż 50 kg! Bagaż studenta-misjonarza może ważyć maksymalnie 30 kg, dlatego zdobyte materiały musieli wysyłać pocztą.
Czym wolontariusze zajmowali się w samym Fort Dauphin? Olga Figiel, Maria Tirak, Olga Adamczyk, Magdalena Adamczyk i Dawid Motyka organizowali posiłki dla dzieci, uczyli je angielskiego, francuskiego, grali z nimi w piłkę, chodzili na spacery, przygotowywali plenerowe kino, lepili wspólnie z plasteliny, pokazywali, jak używać mydła i do czego służy szczoteczka do zębów.
Druga część drużyny pracowała w przychodni. Emilia Klimasara pomagała na stanowisku pielęgniarki i ratownika, szczególnie dbając o zdrowie malutkich dzieci, zaś Julia Ostrowska i Adam Godlewski służyli pacjentom jako lekarze. Leczyli gruźlików i trędowatych, prowadzili rehabilitację, a także odwiedzali więźniów.
- Na początku trochę się baliśmy, ale szybko się okazało, że połowa aresztowanych jest niewinna - siedzą tam bez wyroku. Uwielbiali, gdy do nich przychodziliśmy - opowiada Julia.
- Podczas pracy w przychodni najtrudniejsze dla mnie było poczucie, że w Europie mogłabym bez problemu zdiagnozować i wyleczyć człowieka, cierpiącego na podobną chorobę. A tu, z powodu braku leków i właściwego sprzętu, byłam bezsilna… - dodała.
Ośmioro wolontariuszy M3 było także oficjalnymi ambasadorami Światowych Dni Młodzieży. Przekazali malgaskiej młodzieży symbole ŚDM i zaprosili ją do Krakowa.