W drugim dniu Europejskiego Kongresu w Obronie Chrześcijan przejmującymi świadectwami podzielili się biskupi z Iraku, Pakistanu i Egiptu, gdzie od lat nasilają się ataki na wyznawców Chrystusa.
- Prawo o bluźnierstwie jest w Pakistanie nadużywane, a ludzie prześcigają się wręcz w oskarżeniach niewinnych osób - mówi z naciskiem bp Joseph Coutts, katolicki arcybiskup Karaczi, przewodniczący Konferencji Biskupów Pakistanu.
- Wystarczy, że komuś spadnie Koran, i już może zostać oskarżony o bluźnierstwo. Wina nigdy nie jest udowadniana, chodzi bowiem o to, by ukarać, i to brutalnie. Co więcej, oskarżenie o bluźnierstwo jest ogłaszane przez głośnik na meczecie, a to rodzi poważne napięcia. Prześladowane są następnie całe rodziny (jak w przypadku Asii Bibi), osady, społeczności chrześcijańskie - dodaje bp Coutts.
Ci, którzy próbują wpływać na zmianę prawa, również są oskarżani o bluźnierstwo. - Tak było na przykład w 2011 r., gdy jeden z polityków, który starał się złagodzić prawo o bluźnierstwie, został zamordowany. Z kolei sędzia, który uniewinnił chrześcijanina oskarżonego o bluźnierstwo, kilka dni później został zamordowany przez islamskiego fanatyka - opowiada.
Jak podkreśla, Talibowie, którzy kiedyś byli szkoleni przez CIA, dziś nawołują do walki z Zachodem i demokracją, która jest dla nich zagrożeniem. To wezwanie do walki nasiliło się po 11 września 2011 r. i rozpoczęciu nalotów na Afganistan przez USA. - Muzułmanie odczytali to jak ataki chrześcijan na nich, w związku z czym wszyscy chrześcijanie są postrzegani jako krzyżowcy, z którymi trzeba walczyć - mówi hierarcha.
Przypomina również że w odpowiedzi na ataki na kościoły chrześcijańskie w Pakistanie, rząd tego kraju zdecydował o ich ochronie. Pozwoliło to na udaremnienie zamachu w marcu tego roku.
- Widzimy też Jaskółki nadziei, które pokazują, że nie jesteśmy mniejszością ukrytą. Gdy odprawiałem Mszę św. w katedrze, przyszło 100 młodych muzułmanów, którzy otoczyli ją trzymając się za ręce i w ten sposób ochraniali chrześcijan. Są więc tam i dobrzy ludzie. A my, choć jesteśmy bolejący i atakowani, nie wpadamy w rozpacz i będziemy dawać świadectwo - zapewnia bp Coutts .
Z kolei bp Kyrillos Kamal William Samaan - biskup Kościoła katolickiego obrządku koptyjskiego i bp Asjutu w Egipcie przekonuje, że jeśli władze Egiptu chcą prawdziwej zmiany, powinny zacząć mówić o prawdziwej ilości mieszkających tam chrześcijan. - Tymczasem te liczby są zaniżane, a ataki na Koptów nasilają się. Są oni zabijani, prześladowani, a chrześcijańskie dziewczynki i kobiety są uprowadzane i gwałcone. Z braku dowodów winowajcy są bezkarni. Cały czas prowadzona jest również segregacja społeczeństwa ze względu na wiarę, a dyskryminacja jest przemilczana. Odbywają się co prawda tzw. sesje pojednawcze z udziałem mediów, ale są one tylko wymianą uśmiechów, które nic nie znaczą, bo panują strach i nienawiść. Obietnice o budowie nowych kościołów także nie są dotrzymywane - opowiada bp Samaan.
- W Iraku ludzie dostają do wyboru: Chrystus albo dobytek. Wybierają Chrystusa. Słyszą: wyrzeknij się wiary albo zginiesz. Giną albo uciekają, ale wiary się nie wyrzekają. Dlatego właśnie trzeba krzyczeć jednym głosem i działać - przekonuje natomiast bp Shlemon Warduni, rezydujący w Bagdadzie biskup pomocniczy chaldejskiego Patriarchatu Babilonu.
Przypomina też, że kiedyś w Iraku żyło 1,5 mln chrześcijan. Obecnie mieszka ich tam od 300 do 500 tysięcy, i tylko w ciągu roku uciekło aż 100 tys. osób. - Chrześcijanie pytają, kiedy będą mogli wrócić do domów, w których mieszkają inni ludzie. Pytają też, gdzie są Europa, Stany Zjednoczone, dlaczego nikt im nie pomaga? I choć chrześcijanie uciekają z Iraku, to Kościół będzie tam trwał do ostatniego wyznawcy Chrystusa. To są bowiem miejsca związane z początkami chrześcijaństwa - w Mosulu i Dolinie Niniwy jesteśmy przecież od I wieku. Tam jest nasze dziedzictwo. Z oczu prześladowanych cały czas płyną łzy, a Kościół w Iraku to kościół męczenników - opowiada bp Warduni.
Jak dodaje, dwa lata temu, na spotkaniu we Włoszech przestrzegał, że jeśli Zachód nie będzie reagował, któregoś dnia do naszych drzwi zapukają bojownicy ISIS i powiedzą: jesteśmy! - I tak się właśnie dzieje w Europie, czego przykładem jest Francja - mówi.
Wtóruje mu o. Andrzej Halemba, szef departamentu ds. Bliskiego Wschodu w Stowarzyszeniu Papieskim Pomoc Kościołowi w Potrzebie. - Razem mówmy o eksterminacji chrześcijan, bo wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za ich sytuację. Ten kongres pokazuje czarny obraz świata, ale jest w nim też żywa i gorąca wiara, która prowadzi chrześcijan przez ocean nienawiści. Chcemy, by Europa obudziła się patrząc na Bliski Wschód, by przejrzała na oczy i odkryła swoje chrześcijańskie korzenie, a nie tylko płakała - podkreśla
Jak zapewnia prof. Ryszard Legutko, organizator Europejskiego Kongresu w Obronie Chrześcijan, wiceprzewodniczący Grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, trwający właśnie w Krakowie (w sobotę w sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach) kongres to dopiero początek działań ludzi dobrej woli, którzy chcą mówić światu o dramacie chrześcijan. - Rzezie nie działy się tylko w przeszłości, na kartach wydarzeń historii, ale i dziś mają miejsce ludobójstwa i brutalne akty przemocy wobec chrześcijan w różnych krajach świata. A reakcje władz wielu państw są niewystarczające - zauważa poseł do Parlamentu Europejskiego, a ks. prof. Waldemar Cisło, szef Sekcji Polskiej Papieskiego Stowarzyszenia Kościół w Potrzebie dodaje, że powinniśmy być głosem tych, którzy głosu nie mają, czyli właśnie prześladowanych i dyskryminowanych chrześcijan.
Przeczytaj także: Co 5 minut ginie wyznawca Chrystusa