Brutalne rzezie chrześcijan nie są wydarzeniami znanymi tylko z kart historii. One dzieją się i dziś, w XXI wieku, w różnych częściach świata.
O tym, że w Pakistanie, Iraku czy wielu krajach Afryki wyznawcy Chrystusa giną i są prześladowani oraz dyskryminowani za wiarę, przypomnieli uczestnicy Europejskiego Kongresu w Obronie Chrześcijan, który – z inicjatywy prof. Ryszarda Legutki – odbył się 27 i 28 listopada w Krakowie. – W Iraku ludzie dostają wybór: Chrystus albo dobytek. Wybierają Chrystusa. Słyszą: „Wyrzeknij się wiary albo zginiesz”. Giną albo uciekają, ale wiary się nie wyrzekają. Dlatego właśnie trzeba krzyczeć jednym głosem i działać – przekonywał bp Shlemon Warduni, rezydujący w Bagdadzie biskup pomocniczy chaldejskiego Patriarchatu Babilonu, przypominając, że kiedyś w Iraku żyło 1,5 mln chrześcijan. Obecnie mieszka ich tam od 300 do 500 tys. i tylko w ciągu roku uciekło aż 100 tys. osób.
– Chrześcijanie pytają, kiedy będą mogli wrócić do swoich domów, gdzie są Europa, Stany Zjednoczone i dlaczego nikt im nie pomaga. Z oczu prześladowanych cały czas płyną łzy, a Kościół w Iraku to Kościół męczenników – mówi bp Warduni, zapewniając, że Kościół będzie tam trwał aż do ostatniego wyznawcy Chrystusa. Jak dodaje, dwa lata temu, będąc we Włoszech, przestrzegał, że jeśli Zachód nie będzie reagował na to, co dzieje się w Bagdadzie i na Bliskim Wschodzie, któregoś dnia i do naszych drzwi zapukają bojownicy ISIS, mówiąc: „Jesteśmy!” – I tak się właśnie dzieje w Europie, czego przykładem jest Francja – zauważa.
Z kolei bp Joseph Coutts, katolicki arcybiskup Karaczi, przewodniczący Konferencji Biskupów Pakistanu, opowiadał, że w Pakistanie tzw. prawo o bluźnierstwie jest bardzo nadużywane, a ludzie prześcigają się wręcz w oskarżeniach niewinnych osób. – Wina nigdy nie jest udowadniana, chodzi bowiem o to, by ukarać, i to brutalnie. Ci, którzy próbowali złagodzić prawo, zostali zamordowani – mówił, nie kryjąc emocji, bp Coutts.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się