7 dni i 7 nocy trwało w Łagiewnikach modlitewne Jerycho zwołane przed rozpoczynającym się właśnie Jubileuszowym Rokiem Miłosierdzia.
Do udziału w trwającej od 1 grudnia modlitwie przed Najświętszym Sakramentem zaproszeni byli zarówno kapłani, osoby konsekrowane, wspólnoty działające w całej archidiecezji krakowskiej, jak i wszyscy, którzy czuli w sercu potrzebę proszenia Boga o łaski dla siebie i całego świata, czyli o dobre owoce Roku Miłosierdzia.
W ciągu minionego tygodnia w kaplicy św. s. Faustyny niektórzy pojawiali się nawet codziennie - np. wracając z pracy znajdowali kilka chwil, by przyjść do źródeł miłosierdzia. Inni przyszli tylko raz, ale spędzili na modlitwie bardzo długą chwilę, powierzając Bogu wszystkie leżące na sercu sprawy. Były też osoby, które na dyżur podczas Jerycha wybierały np. godz. 3 nad ranem, bo wtedy - walcząc z sennością - modliły się najmocniej.
- Wyobraźmy sobie ojca, wybitnego lekarza, którego syn poszedł pobiegać, ale potknął się o duży kamień, upadł i potłukł się. Ojciec idzie więc, zbiera synka z ziemi, opatruje rany, leczy. Wie jednak, że syn znowu pójdzie pobiegać, więc idzie i sprząta kamienie, by syn już nie upadł. Być może dziecko nigdy się o tym nie dowie i nie będzie kochało ojca, bo ten nie uchronił go od nieszczęścia. Ale może być też tak, że dowie się i będzie kochało ojca do szaleństwa - mówił w homilii podczas Mszy św. kończącej modlitewne Jerycho bp Grzegorz Ryś, zachęcając do refleksji nad miłosierdziem Boga.
- W uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny i w dniu otwarcia Nadzwyczajnego Roku Miłosierdzia warto też zauważyć przykład Maryi, która bezgranicznie zaufała Bogu, mimo że On nie obiecał Jej, kim będzie ona sama. Powiedział tylko, kim będzie Syn, a Ona to przyjęła. Co więcej, Bóg jest dla Maryi najbardziej zapobiegliwym Ojcem, dlatego zachował Ją od wszelkiego grzechu. Wybaczył Jej wszystko i usunął spod nóg wszystkie możliwości grzechu. Gdy się o tym dowiedziała i usłyszała od anioła, że jest pełna łaski, była wstrząśnięta i śpiewała Bogu Magnificat. Kochała Go do szaleństwa - tłumaczył bp Ryś.
Jak przekonywał, każdy z nas doświadczył w życiu tego, że Bóg zapobiega naszemu grzechowi, usuwając jakąś sytuację, w której byśmy upadli. Doświadczyliśmy też, że Bóg usuwa konsekwencje grzechu, rozgrzeszając nas. To znaczy, że ratuje nas z ran, które sami sobie zadajemy, a w dodatku jest cierpliwy, bo robi to codziennie, a nawet częściej.
- Papież Franciszek zaprasza nas, byśmy przez cały Rok Miłosierdzia próbowali odkryć w Bogu właśnie takiego Ojca, który ukazuje nam swoje miłosierdzie, żebyśmy mogli podjąć misję ewangelizacji. Najpierw jednak musimy się oczyścić, bo bez tego będziemy szkodnikami w Kościele - podkreślał biskup Grzegorz, dodając, że mamy przed sobą piękny czas odkrywania Jezusa Miłosiernego, który jest twarzą Miłosiernego Ojca. - Pozwólmy Bogu kochać nas. On nie obiecuje nam, kim będziemy, ale u progu Roku Miłosierdzia mówi, kim w najbliższych miesiącach będzie Jezus - że będzie ogłoszony Miłosiernym Panem i Zbawicielem. Niech to nami wstrząśnie i nas przemienia - zaznaczył bp Ryś.
Warto dodać, że zarówno na rozpoczęcie, jak i na zakończenie Eucharystii, siedem razy zabrzmiał dźwięk trąb, które miały nawiązywać do trąb jerychońskich i w symboliczny sposób zburzyć w nas mury egoizmu i pychy.