Koniec z godzinami karcianymi - słyszą pedagodzy od minister oświaty. W sam raz na prezent pod choinkę. Czekamy na kolejne.
Nauczycieli na pewno rozpiera radość, że wreszcie nastąpi koniec siedzenia w szkole dwie godziny dłużej w tygodniu i to za darmo! To był ewenement na skalę europejską, a może nawet światową. Szkoda wielka, że żaden związek zawodowy nie zgłosił tej sprawy do tak osławionego Trybunału Konstytucyjnego.
Oto nauczyciel zostawał w placówce, aby pracować z uczniem bez pobierania za to wynagrodzenia. Wyobraźmy sobie sytuację, gdyby tak kazać urzędnikom w magistratach czy gminach pracować o dwie godziny dłużej - bez wynagrodzenia. Tymczasem nauczyciele nie mieli wyjścia.
Ciekawe, czy teraz nie rozpocznie się nowa wojna z pedagogami o to, że nie będą chcieli pracować z uczniami po lekcjach, nie pomogą im, ale zaraz ulotnią się do domu. I dostanie się pani minister, że wspiera „nic nierobienie” nauczycieli. Już widzę te tytuły gazet czy tygodników opiniotwórczych bijące w ciała pedagogiczne. Bo przecież o dobro ucznia chodzi, a nie nauczyciela. Nawet jakby ten musiał przymusowo zostawać w szkole na ósmą czy dziewiątą godzinę zajęć, bo przecież trzeba zrealizować godziny karciane... Bywało nawet tak, że nauczyciele musieli się prosić, aby ktoś z uczniów zechciał zostać na "karcianki".
Święta za pasem. A wraz z nimi może i kolejny prezent uczniowie, nauczyciele oraz rodzice znajdą pod choinką - decyzję o końcu testomanii w polskiej szkole. Trzymamy panią minister za słowo, słowo dane także za pośrednictwem "Gościa". - Bo Polska szkoła nie powinna i nie może uczyć stawiania "ptaszków" przy literkach A, B, C lub D - jak powiedziała mi w rozmowie aktorka Katarzyna Łaniewska. Święte słowa!