Byłem niedawno na ślubie Moniki i Marcina. Złożyli przysięgę małżeńską i na chwilę przerwaliśmy ceremonię. Oboje mieli w sobie wielką potrzebę zanurzenia się w nowej rzeczywistości.
Modliliśmy się w ciszy. Potem modliliśmy się za nich śpiewem, a oni trwali w nowym związku razem z Bogiem. Trwali – to dobre określenie. Nie było potrzeby robienia czegoś, ale trwania. Zresztą, przeczytajcie sami, co o tym myślą: „Dla nas najważniejsza jest ta nowa rzeczywistość, w którą wchodzimy razem z Bogiem. To, co się wydarzy za chwilę: przysięga składana przed Trójcą, świętymi, całym Kościołem w niebie i na ziemi. Szaleństwo!
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.