W niedzielę w Krakowie kierowcy samochodów będą mogli za darmo przesiąść się do tramwajów. Nie ma się z czego cieszyć.
Przejażdżka za darmo to nigdy nie jest powód do płaczu. Tyle tylko, że darmowa komunikacja miejska w niedzielę (dla osób posiadających ważny dowód rejestracyjny samochodu) to efekt sobotnich rekordów smogowych.
W chwili pisania tego tekstu normy stężenia pyłu zawieszonego PM10 na krakowskich stacjach monitoringu powietrza (a od niedawna mamy ich już sześć) są przekroczone nawet siedmiokrotnie. Podczas gdy poziom dopuszczalny - co przecież wcale nie znaczy, że pożądany dla zdrowia - wynosi 50 µg/m sześc., stacja zlokalizowana przy al. Krasińskiego pokazuje poziom 352,6 µg/m sześc.
A przecież późny sobotni wieczór trudno nazwać szczytem komunikacyjnym. Zwalenie winy na dymiące samochody tym razem raczej nie poskutkuje.
Wynik średniodobowy pomiaru pyłu zawieszonego wcale nie jest pocieszający - 366,3 µg/m sześc. Oznacza to, że i w ciągu dnia krakowskie powietrze nie nadawało się do oddychania.
Jest to tym bardziej przykre, że tak pięknych, zimowych dni jak dziś mamy w tym roku jak na lekarstwo. I całą radość ze słońca, mrozu i śniegu ukradł nam dziś smog.
Sanki, spacer czy bieganie to w takie dni w Krakowie sporty ekstremalne. I to nie dlatego, że wymagają jakiś dodatkowych umiejętności. Potrzeba za to specjalistycznego sprzętu (maski przeciwpyłowej), hartu ducha i dość swobodnego podejścia do języka. Bo powiedzieć: "Idę zaczerpnąć świeżego powietrza" można tylko z dużą dozą ironii.