Już sam lead demaskuje autorkę tekstu "Koniec ery »małego papieża«?" - po pierwszych zdaniach wiadomo, że kard. Stanisław Dziwisz znów będzie ukazany w krzywym zwierciadle. A wszystko po to, aby czytelnik wyrobił sobie negatywną opinię o nim.
Małgorzata Skowrońska zamieściła wspomniany tekst na łamach dzisiejszego, piątkowego Magazynu Krakowskiego "Gazety Wyborczej". Przyznam, że sięgnąłem po niego bez uprzedzeń, z dobrą wolą poznania, w jaki sposób odbierają metropolitę krakowskiego ludzie, którym na razie daleko do duchowości członków grup charyzmatycznych.
Tekst przeczytałem uważnie, choć dobrnięcie do końca było nie lada wyzwaniem, gdyż z każdym kolejnym akapitem narastały we mnie niesmak, smutek, zdziwienie i niedowierzanie. Czytanie artykułu mogę porównać do toru przeszkód, jaki muszą pokonać kandydaci do oddziałów specjalnych. Natrafiałem bowiem na sformułowania, które niczym druty kolczaste i lodowata woda zniechęcały do lektury. Po ostatnim zdaniu zastanawiałem się już tylko, co jest powodem, że autorka jest tak bardzo uprzedzona i wrogo nastawiona do kard. Dziwisza.
Tego nie wiem, ale jedno jest pewne: tam, gdzie pojawiają się uprzedzenia w relacjach do drugiego człowieka, tam nie ma miłości bliźniego, a co za tym idzie - nie ma też miejsca na rzeczowe argumenty. Pewnie ktoś zapyta, czy mam na to dowody. Oczywiście, że mam. Już w pierwszych zdaniach M. Skowrońska pisze: "Cóż stało się z kardynałem, który miał dać odpór radiomaryjnym wizjom i otworzyć Kościół w Polsce na świat?". To typowe sformułowanie, które niesie w podtekście treść, że kard. Dziwisz zamyka Kościół w Polsce na "jakiś świat". A na czym miałoby polegać to otwarcie? O tym M. Skowrońska nie pisze wprost, ale można to wywnioskować z dalszej części tekstu.
Jej zdaniem, kard. Dziwisz zamyka Kościół w Polsce na świat, bo "grzmi podczas procesji Bożego Ciała o in vitro, że to metoda niemoralna, nie do przyjęcia przez chrześcijan i przez ludzi szanujących fundamentalne prawo każdej ludzkiej istoty do życia". Czegoś tu nie rozumiem. Więc, proszę Pani, kardynał miałby mówić inaczej? I miałby "otwierać nas na świat", mówiąc, że in vitro jest metodą zgodną z nauczaniem Kościoła? Miałby sprzeniewierzyć się Ewangelii? A może woli Pani teologiczne nowinkarstwo rodem z Niemiec, które m.in. ujawniło się przed Soborem Watykańskim II i przed ostatnim Synodem o Rodzinie? Ale zapewniam, że nie jest ono w duchu wierności nauczaniu Chrystusa. A co złego zrobił metropolita krakowski, że wskazał, iż kluby go-go nie są zgodne z moralnością chrześcijańską? Miał podczas procesji Bożego Ciała promować "domy uciech"? Jest chyba oczywiste, że zadaniem pasterza dusz jest wskazywanie wiernym, co jest dobre, a co złe moralnie, i to niezależnie, czy się to komuś podoba czy nie. Wierność Chrystusowi jest tu decydującym kryterium.
Uprzedzenia autorki do metropolity krakowskiego pojawiają się w tekście jeszcze kilka razy. I w tych fragmentach tekstu każdy kamień jest dobry, jeśli można nim uderzyć. Nawet budowę Centrum Jana Pawła II da się tego wykorzystać - rzecz jasna, na zasadzie starego schematu: "Patrzcie, ile to kosztuje, i jakie to brzydkie, i po co to komu?!". Odpowiedź na takie myślenie nasuwa się sama, a mianowicie: najwięcej mają do powiedzenia zazwyczaj ci, którzy na konkretną rzecz nie dają ani złotówki. Zaś pisanie, że Centrum JP II to "estetyczny kicz" jest żenującym "czepianiem się" i szukaniem na siłę czegokolwiek, byle tylko zmieszać kardynała z błotem.
To nie wszystko. Dla M. Skowrońskiej największym "grzechem" metropolity krakowskiego jest, oczywiście, to, że "nawrócił się na słowo głoszone z Torunia", czyli zmienił swoje nastawienie do Radia Maryja i Telewizji Trwam, a to przecież dla pewnego środowiska jest jak niewybaczalna herezja. Przyznam, że tego typu myślenie odbieram jako dowód skrajnej nietolerancji. Przecież jeśli są media, w których uprawiany jest przekaz antychrześcijański, to dlaczego tak zaciekle zwalcza się tych, którzy chcą się odwoływać do ewangelicznych korzeni? A może na owo "nawrócenie" hierarchy krakowskiego wpłynęły te lata rządów Platformy Obywatelskiej, w których uparcie odmawiano Telewizji Trwam miejsca na multipleksie, lekceważąc wolę tysięcy proszących o to ludzi?
Tekst "Koniec ery »małego papieża«?" dostarcza również czytelnikowi informacji o ponadnaturalnych zdolnościach jego autorki. Bo jak inaczej nazwać kogoś, kto czyta w myślach kardynała, wie o tym, co ludzie w Krakowie myślą o nim (pytanie: jacy ludzie? ilu ich jest? kto to jest?), a co więcej - wie, jakie są jego intencje, nawet jeśli ich nigdzie nie wypowiadał? M. Skowrońska wie też, co złego kard. Dziwisz robił w... Watykanie (nieważne, że są to tylko pogłoski z "La Stampy", które pozwalają autorce bezkarnie oskarżać kardynała, że "blokował informacje o pedofilach, nie chcąc martwić schorowanego Jana Pawła II"). Czy to nie jest o "jeden most za daleko"?
Ten tekst to dziwna publicystyka. Rozumiem, że w tego typu "twórczości" jest miejsce na subiektywizm autora, ale to powinno odnosić się do oceny faktów, a nie domysłów, pomówień i domniemań. Szczytem braku szacunku jest natomiast zacytowanie przez autorkę informatora, ukrytego pod nazwą "lwa salonowego", który nazywa ks. kardynała lekceważącym, chamskim określeniem. Jeśli takie "lwy" bywają na "salonach", to znaczy, że te "salony" są po prostu dżunglą. Dawno nie czytałem tak tendencyjnego tekstu. To po prostu egzekucja na skazańcu.
Na koniec przychodzi mi do głowy pytanie: czy taki tekst powstaje na zamówienie?