"ZIKiT do kitu!" - krzyczeli protestujący pod krakowskim Urzędem Miasta.
Zdaniem organizatorów i uczestników protestu, to właśnie Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu - przez "nagminne klepanie WZ-tek" - odpowiada m.in. za coraz większe zakorkowanie krakowskich ulic, brak miejsc parkingowych, zabudowywanie terenów zielonych i przyczynianie się do zwiększenia smogu (wysokie budynki budowane są często w tzw. korytarzach przewietrzania miasta). W pikiecie wzięli udział m.in. mieszkańcy ulic Bochenka, Tuchowskiej czy Skowronia.
- Protestujemy przeciwko zabudowie, jaka obecnie jest w mieście Krakowie - zabudowie kompletnie nieprzemyślanej, zabudowie, o której można powiedzieć wprost, że jest do kitu. ZIKiT też jest do kitu, ponieważ twierdzi, że drogi są przejezdne i można przy nich budować takie bloki, że te bloki nie spowodują tak dużego ruchu samochodowego, a mieszkańcy będą mieli gdzie spacerować. Tymczasem życie pokazuje, że ludność, która została zagęszczona w tak małym miejscu, nie ma gdzie wyjść na spacer - mówiła podczas protestu Agnieszka Mędrek, organizatorka pikiety.
- Mamy dosyć dzikiej zabudowy, która jest prowadzona bez ładu i składu. Bloki powstają tam, gdzie chcą inwestorzy, a nie tam, gdzie byłoby najwygodniej dla ludzi. Nie ma odpowiedniej liczby miejsc parkingowych. Pojawiają się duże kłopoty z dostaniem się dzieci do żłobków i przedszkoli, u lekarzy tworzą się coraz większe kolejki, ponieważ inwestorzy nie muszą budować infrastruktury społecznej - wyliczał z kolei Piotr Matyska, mieszkaniec ul. Łużyckiej, uczestnik protestu.
Protestujący złożyli w Urzędzie Miasta petycję do prezydenta Jacka Majchrowskiego, w której napisali m.in.: "To miasto przestało być dobrym miejscem dla nas, wyborców. Miasto zaczęło służyć deweloperom i biznesowi, a my i przyszłe pokolenia będziemy ponosić tego konsekwencje (...). Dusimy się na naszych osiedlach, których naturalna wentylacja jest stale ograniczana poprzez nieprzemyślaną zabudowę".
- Musimy trzymać się litery prawa, jeśli chodzi o decyzje administracyjne związane z budownictwem - komentował sprawę Jan Machowski z biura prasowego magistratu. Podkreślał, że w przypadku m.in. ul. Tuchowskiej, której mieszkańcy licznie uczestniczyli w proteście, miasto nie mogło nie wydać zgody na inwestycję.
- Zapoznamy się z przedstawioną petycją. Zdajemy sobie sprawę, że wiele postulatów jest sensownych - zapewniał J. Machowski. - Będziemy też naciskać na władze centralne, żeby zmieniły prawo, byśmy wydając warunki zabudowy, mogli się opierać na istniejących studiach zagospodarowania przestrzennego. To nie jest problem tylko krakowski, ale ogólnopolski - zaznaczył.
Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu sprawę "WZ-tek" ("warunków zabudowy", w oparciu o które deweloperzy realizują inwestycje tam, gdzie nie ma przyjętego planu zagospodarowania przestrzennego) skomentował w opublikowanym na swojej stronie internetowej oświadczeniu. Podkreślono w nim, że ZIKiT to tylko jedna z kilku jednostek opiniujących warunki zabudowy i to tylko pod kątem uzbrojenia terenu i dostępu do drogi publicznej.
"Jeżeli ruch, który będzie generować inwestycja, wymaga rozbudowy układu drogowego, ZIKiT zawiera umowę z inwestorem i dopiero wtedy wydaje opinię do WZ. Ostatecznie to Wydział Architektury decyduje, czy warunki zabudowy zostaną wydane i czy w danym miejscu powstanie inwestycja" - wyjaśnia Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu, przeciwko któremu protestowano w środę.