Jest co miesiąc taki wieczór, kiedy Jezus przechadza się po krakowskim Rynku. Tak było i tym razem, choć w nieco innej formie.
Msze św. w intencji mężczyzn w kościele św. Barbary - bo o nich mowa - zawsze kończą się niezwykłą procesją, podczas której wierni wychodzą z kościoła, a prowadzi ich ksiądz niosący Najświętszy Sakrament.
W marcu ten spacer z Jezusem wyglądał jednak inaczej niż zwykle. - Tym razem chcemy bardziej popatrzeć na krzyż i choć krzyże w tym tygodniu są zasłonięte, popatrzmy na nie oczami serca i prośmy dobrego Boga, byśmy byli wierni temu wszystkiemu, co jest naszym zadaniem w życiu - zachęcał o. Grzegorz Kramer SJ przed czwartkową Drogą Krzyżową.
Tego wieczoru przez krakowskie Planty szedł konający na krzyżu Jezus, a tuż za Nim kilkadziesiąt osób, które w cierpieniu chciały uczestniczyć razem z Nim. Chodzili po Plantach i w ciszy medytowali nad tajemnicą Jego męki.
"Jesteśmy stworzeni nie po to, aby żyć dla siebie, ale dla innych (...). Jednak, aby żyć dla innych, trzeba najpierw do nich wyjść. Nie jest to jednak takie proste, bo łatwiej zbudować sobie własny, bezpieczny świat. Wtedy czujemy, że mamy nad nim kontrolę. Wyjście do innych pozbawia nas tej kontroli. Jest to jednak pierwszy, kluczowy krok do prawdziwej zmiany. Pierwszy krok w naśladowaniu Jezusa" - takie słowa mogli przeczytać wierni już we wstępie do czwartkowych rozważań Jezusowej męki.
Oni właśnie wtedy ten pierwszy krok wykonali. Jednak czy mijający ich ludzie byli gotowi na spotkanie cierpiącego Jezusa w tak nietypowym miejscu? Chyba nie wszyscy. Zdarzało się, że ludzie przystawali - z pewnością zaciekawieni niecodziennym widokiem. Niektórzy nawet skłaniali swoje głowy. Jednak byli też tacy, którzy na krzyż prowadzący procesję byli obojętni. Śmiech grupki młodzieży siedzącej na jednej z ławek lub całująca się para na środku drogi, która nawet nie drgnęła, kiedy obok nich przechodził kapłan niosący krzyż - z tym m.in. spotkali się idący w ciszy wierni.
Niesamowicie refleksyjna atmosfera, która ich otaczała, skłoniła niektórych z nich do spowiedzi w czasie drogi. Rozważania męki Pańskiej zakończyły się zaś przed kościołem św. Barbary.
- Tego wieczoru przychodzimy do dobrego Boga, by prosić w intencji wszystkich mężczyzn, którzy chcą realizować się na wzór Jego Serca - mówił w czwartek o. Kramer SJ, który przewodniczył Mszy św. Poprosił o tę modlitwę również wszystkie kobiety obecne na nabożeństwie. - Wierzymy, że wasza modlitwa może zdziałać więcej niż nasza, bo chyba jesteście bardziej wierne Bogu niż my - zachęcał.
Kobiety niewątpliwie to zadanie wzięły do swoich serc. - Mężczyźni w dzisiejszych czasach potrzebują wsparcia z góry, od Mężczyzny doskonałego, którym jest Bóg. Popatrzmy na nasze społeczeństwo - coraz częściej panowie nie dają bezpieczeństwa kobietom i przez to nie są prawdziwymi mężczyznami. Właśnie dlatego się za nich modlę - tłumaczyła Justyna jeszcze przed czwartkową Mszą św.
Podobnego zdania są również sami panowie. - Przyszedłem modlić się przede wszystkim za siebie, ale my od zawsze tej modlitwy potrzebowaliśmy. Dziś, kiedy często mówi się o kryzysie męskości, jest ona szczególnie ważna i warto się za nas modlić - przekonywał Witold.