W sobotnie przedpołudnie uczestnicy krakowskiej EDK dotarli do ostatnich stacji Drogi Krzyżowej, m.in. w Kalwarii Zebrzydowskiej i Czernej.
Nie straszne im ból, odciski, bagna, mróz i kilkunastogodzinne milczenie. Biorą na ramiona drewniane krzyże (czasem małe, a czasem wysokie jak oni sami), na głowy wciskają latarki-czołówki i po prostu idą.
Nie marudzą, ale konfrontują się z własnymi słabościami i pokonują samych siebie. Mają w tym swój cel: chcą naprawdę spotkać Boga (niektórzy po raz pierwszy) i na nowo zacząć życie z Nim.
Ekstremalna Droga Krzyżowa organizowana jest od 2009 r. W tym roku w całej Polsce zapisało się na nią ponad 25 tys. śmiałków. W Krakowie wszyscy uczestnicy EDK daleką wędrówkę rozpoczynają od Mszy św. w kościele św. Józefa. W tym roku przewodniczył jej nuncjusz apostolski abp Celestino Migliore.
Podejmujący wyzwanie w nocy z 18 na 19 marca mieli do wyboru 15 tras o długości od 40 do 64 km. Prowadziły one do Kalwarii Zebrzydowskiej, Czernej, Miechowa, Trzebini, Myślenic, Bochni i Krakowa-Mogiły.
- Ta droga ma budzić człowieka do świadomości, że od niego samego zależy jego los, że możemy się kształtować, dowolnie zmienić. Na Ekstremalnej Drodze Krzyżowej trzeba to odkryć! - mówił przed wyruszeniem w drogę do ekstremalnych śmiałków ks. Jacek ”Wiosna” Stryczek, pomysłodawca EDK. - Idźcie na tę Drogę Krzyżową w swojej sprawie, ale wróćcie z niej jako liderzy chrześcijańscy, jako osoby, które mogą wpływać na bieg życia miejsc, do których traficie.
I właśnie takiemu liderowi poświęcone były wszystkie rozważania Drogi Krzyżowej, które napisali członkowie Wspólnoty Indywidualności Otwartych. Dzięki tym przemyśleniom uczestnicy EDK dowiedzieli się, kim tak naprawdę jest chrześcijański lider i jak każdy może się nim stać.
- Kiedy pójdziecie na drogę, jestem pewny, że każdy z was stanie w takiej sytuacji, w której pojawi się myśl: "Nie chce mi się, jest już zimno, źle i późno". Wtedy pojawia się kluczowa pokusa: wracamy do komforciku czy idziemy dalej? To jest decyzja, od której zaczyna się nowe życie. To jest moment, w którym można zmienić myślenie - mówił do "ekstremalnych" ks. Stryczek.
Mimo kryzysów EDK jest - jak mówi Kinga, studentka UJ - przeżyciem duchowym wartym każdej męczarni. - Bolą wszystkie mięśnie, każdy odcinek ciała, ale ten ból pozwala oczyścić się duchowo - przekonuje. - Kiedy tak idę, jest mi zimno i źle, myślę sobie, że tak chyba czuł się Jezus. Doświadczam namiastki tego cierpienia, które On znosił dla mnie. Na EDK czuję się bliższa Bogu i bliższa sobie. Nawet kiedy wracam do domu i nie mogę się ruszyć, jestem szczęśliwa, że sprostałam wyzwaniu. Gdy dochodzę do celu, łzy płyną jak grochy.
Warto zaznaczyć, że na Ekstremalną Drogę Krzyżową można wyruszyć w każdej chwili. Wystarczy wejść na stronę www.edk.org.pl, wybrać trasę, wydrukować mapę i rozważania, a potem włożyć wygodne buty i wyjść na spotkanie z Chrystusem.