We wtorek Akademię "Ignatianum" odwiedzili wyjątkowi goście, których opowieści przepełnionych miłosierdziem słuchało kilkadziesiąt osób.
Bp Grzegorz Ryś, s. Jolanta Glapka i o. Dariusz Piórkowski SJ - bo o nich mowa - byli uczestnikami spotkania "Potęga miłosierdzia", zorganizowanego przez Wydawnictwo WAM w ramach cyklu "Przestrzeń idei". Opowiadali o sytuacjach, w których odczuli miłość Boga i zastanawiali się, dlaczego akurat dziś potrzebujemy Jubileuszu Miłosierdzia.
- To nie jest tak, że papież Franciszek wymyślił Rok Miłosierdzia i Pana Boga, który jest miłosierny. To Pan Bóg wymyślił papieża Franciszka, bo chciał mieć takiego papieża, który cokolwiek z miłosierdzia rozumie. To jest wybór Boży! - zaznaczył już na początku bp Ryś.
Zauważył jednak, że wielu osobom miłosierdzie kojarzy się ze słabością i litością. Co więcej - są osoby, które nie wierzą, że miłosierdzie jest w stanie przemieniać ludzi. Bp Ryś przekonywał, że ono faktycznie działa!
O zamknięciu na Bożą miłość mówiła również s. Jolanta, która niegdyś pracowała z Matką Teresą. - Ludzie nie zdają sobie sprawy, że Bóg jest miłością, że kocha, że chce nam pomagać i że dałby wszystko, żebyśmy byli szczęśliwi - tłumaczyła. - Każdy człowiek potrzebuje tej bliskości i świadomości, że nie jesteśmy sami.
Z kolei zdaniem o. Dariusza, dyrektora Wydawnictwa WAM, a zarazem autora "Książeczki o miłosierdziu", w obecnym świecie narasta lęk, w ludziach wciąż jest sporo nienawiści, a problemy często rozwiązują oni przemocą. Ponadto zamykają się na doświadczenie przebaczenia, które niesie ze sobą miłosierdzie.
Bardzo ważne jest zatem odkrycie Bożej miłości. O tym, jak tego dokonać, mówiła s. Jolanta. Podkreślała m.in., że dziś wszyscy jesteśmy poranieni, a tych ran sama terapia nie jest w stanie zagoić. - Mówienie o miłosierdziu i doprowadzanie ludzi do relacji z Bogiem daje więcej. To leczy! To pomaga! - zapewniała. - Pan Bóg patrzy głębiej - kocha. On jest tą miłością i nie mógłby nie kochać! - przekonywała.
We wtorkowy wieczór goście zastanawiali się też, dlaczego trudniej jest nam przyjąć miłosierdzie, nie zastępując go po prostu sprawiedliwością. O. Piórkowski SJ zauważył, że sprawiedliwość ludzka, której najczęstszą zasadą jest odwet, znacznie różni się od sprawiedliwości Bożej. Ta z kolei nie polega tylko na karaniu, lecz na leczeniu. - Dlatego jest opór wobec miłosierdzia, które postępuje inaczej - sprawiedliwie, ale po Bożemu - tłumaczył.
Bp Ryś natomiast zauważył, że ciężko jest nam zrozumieć Bożą miłość, ponieważ sami chcielibyśmy wyrównywać rachunki z Panem Bogiem. - My nie lubimy być dłużni, a tu jest taki dług nie do spłacenia - ktoś mi darował życie i to w ten sposób, że swoje oddał - tłumaczył. Przyznał jednak, że wytrzymać tę Bożą miłość taką, jaką ona jest, to wcale nie jest łatwe zadanie. Opowiadał też, co to znaczy "mocować się" z miłością. - My się mocujemy z miłością wtedy, gdy człowiek, którego kochamy, brnie w zło, a my nic nie możemy z tym zrobić - tłumaczył.
Na koniec goście starali się pokazać, jak w kontekście miłosierdzia rozumieć prawdę, że "Bóg jest Sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze". - Wystarczy popatrzeć na krzyż i wszystko widać! Chrystus wziął na siebie wszelkie konsekwencje moich grzechów - wyjaśnił bp Ryś. Zaznaczył jednak, że - jak naucza Kościół - piekło istnieje, a ludzkie czyny dokonywane na ziemi wcale nie są banalne i mają konsekwencje, które daleko przekraczają wymiar czasu. - Jest takie dobro, które trwa wiecznie i nawet jeśli tutaj nikt go nie zauważy, ono będzie trwać wiecznie w Bogu - zapewnił.