Czarne chmury już dawno wisiały nad prezesem krakowskiego lotniska. Ostatecznie Jan Pamuła sam zrezygnował ze stanowiska prezesa Kraków Airport.
Rada nadzorcza (w składzie zmienionym po wyborach) po przeprowadzonym audycie wskazała na opóźnienia w rozbudowie lotniska, które przecież będzie musiało przyjąć zwiększoną liczbę pasażerów w trakcie trwania Światowych Dni Młodzieży.
Opóźnienia w dużych inwestycjach zawsze się zdarzają, ale jakoś udaje się je dopiąć. Ponadto krakowskie lotnisko jest już gotowe na przyjęcie dodatkowych samolotów z uczestnikami ŚDM (funkcjonują już nowe płyty postojowe). Pamiętajmy też, że nie będzie to główna droga przybycia pielgrzymów do Krakowa. Nie wiadomo, ilu tak naprawdę pielgrzymów wybierze drogę powietrzną bezpośrednio do Krakowa. Pamiętajmy, że w grę wchodzą także Katowice, Wrocław czy Warszawa.
Wracając do Jana Pamuły, wielka szkoda, że rezygnuje właśnie teraz, czym doprowadza - także według rady nadzorczej - do trudnej sytuacji. Rada pisze w komentarzu do rezygnacji Jana Pamuły, że "wyraża pełne zaufanie do zaangażowania, odpowiedzialności i profesjonalizmu wszystkich pracowników i służb krakowskiego portu lotniczego". A jak wiadomo, na ich czele przez ostatnich kilka lat stał Jan Pamuła. To był naprawdę zgrany zespół.
Krakowskie lotnisko jest drugim w Polsce, działa tu ponad 80 destynacji, operują stąd renomowane europejskie linie lotnicze, nie wspominając o tanich przewoźnikach. Świetnie mają się także loty krajowe - np. do Gdańska, gdzie operuje nie tylko nasz narodowy przewoźnik, ale i tania irlandzka linia (która na trasę wysłała zupełnie nowego boeinga 737-800).
To wszystko jest niewątpliwie sukcesem odchodzącego prezesa. Nikt zdaje się nie chce również dostrzec, że mimo prowadzonych prac na krakowskim lotnisku nie był nigdy przerwany ruch pasażerski. Niestety, polityka wpłynęła także na Kraków Airport. Wielka szkoda, bo to miejsce z potencjałem.