Utrzymywanie bohatera walk o niepodległość na liście "kontrowersyjnych" patronów krakowskich ulic, którzy być może powinni zniknąć z tabliczek z nazwami, kompromituje słuszną ideę pozbycia się reliktów komunistycznych z przestrzeni publicznej.
Wkrótce po Światowych Dniach Młodzieży wejdzie w życie ustawa o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego. Nie będzie można od tej pory m.in. nadawać ulicom i placom nazw organizacji oraz osób, które są związane z komunizmem. Nazwy już istniejące powinny być zaś zmienione przez samorządy w ciągu roku od wejścia ustawy w życie. Decydująca będzie opinia Instytutu Pamięci Narodowej.
W Krakowie nie będzie z tym wielkiego problemu, gdyż podwawelskie ulice i place zostały zdekomunizowanie w czerwcu 1991 r. Z tabliczek z nazwami zniknęli m.in. Marks, Engels, Dzierżyński, Krupska, Komunistyczna Partia Polski, Manifest Lipcowy. Teraz IPN wytypował do zmiany nazwy 6 ulic, łączące się przeważnie z postaciami krakowskich komunistów. Wspierający ten pomysł krakowski radny PiS Bolesław Kosior sporządził jednak również listę „kontrowersyjnych” patronów ulic, nad którą powinna się odbyć debata o tym, kto godzien owym patronem pozostać, a kto nie.
Na tej liście znalazł się - ku memu bezbrzeżnemu zdziwieniu - m.in. gen. dyw. Bolesław Roja (1876-1940), który jest patronem ulicy na Woli Duchackiej. Umieszczenie tam nazwiska tego niemającego w swoim życiu nic wspólnego z komunizmem zasłużonego dowódcy legionowego, bohatera walk pod Mołotkowem i Jastkowem, komenderującego pułkiem słynnych legionowych „czwartaków”, w 1918 r. pierwszego dowódcy wojsk polskich okręgu krakowskiego, organizatora odsieczy Lwowa, w okresie międzywojennym radykalnego działacza ludowego, w maju 1940 r. zamordowanego okrutnie przez Niemców w obozie koncentracyjnym w Sachsenhausen, kompromituje nie tylko tego, kto wpadł na pomysł wpisania gen. Roi na tę listę, lecz także tego, kto go wciąż na owej liście utrzymuje.