27 lipca wieczorem w Centrum Powołaniowym w ramach Światowych Dni Młodzieży krakowskie siostry albertynki mówiły młodym z całego świata o tym, co to znaczy być miłosiernym w praktyce.
Spotkanie nosiło wymowny tytuł: "Miłosierdzie ma kształt chleba". Poprowadziła je albertynka s. Teresa Pawlak. Na wstępie zauważyła, że orędzie miłosierdzia ludzie bardzo często postrzegają przez pryzmat św. Faustyny i św. Jana Pawła, zapominając o wyjątkowym nauczycielu miłości miłosiernej w praktyce - św. Bracie Albercie.
- On kapitalnie pokazuje, co to znaczy być dobrym jak chleb i że miłosierdzie ma kształt chleba. Uczy, że zobaczenie potrzeby drugiego człowieka wymaga prawdziwego otwarcia na niego. Nie przez Facebook, tylko twarzą w twarz - powiedziała s. Pawlak.
Jak zaznaczyła, często relacje z drugim człowiekiem ograniczane są tylko do jego oczekiwań. - I to jest błąd, bo to, co on komunikuje na zewnątrz, nie jest prawie zawsze jego największą potrzebą - zauważyła. Zakonnica dodała, że przeważnie sygnały prośby o pomoc nie są wysyłane słowami, ale gestami, na przykład tym, że ktoś leży jako brudny bezdomny na ławce na Plantach.
- Największym głodem człowieka nie jest brak pracy, bezdomność, brak higieny. Z tym można sobie poradzić - zatrudnić, umyć czy zapewnić dach nad głową. Największa bieda człowieka to jest bieda braku relacji. Żeby poznać, jaki dany człowiek ma głód, trzeba z nim wejść w relację - kontynuowała albertynka.
Jak dodała, św. Brat Albert uczy miłosierdzia nie tylko swoją postawą nieustannej pomocy bezdomnym, ale także talentem. - On doskonale rozumiał, że postawa miłosierdzia wynika z prawdziwego spotkania z Bogiem. To widać w jego obrazie "Ecce homo". Tam jest Bóg, który ma serce ukształtowane z szat - poranione, owinięte sznurem. Ten obraz uczy, że prawdziwa miłość wie, co to znaczy cierpieć i ofiarowywać się bezgranicznie - wyjaśniła.
Albertynka podpowiedziała, że niezwykłą pomocą w uczeniu się miłości miłosiernej są uczynki miłosierdzia względem duszy i ciała. Oceniła, że stwierdzenie o "miłosierdziu w postaci chleba" nie spełnia się wcale najgłębiej w uczynku "głodnych nakarmić".
- Miłosierdzie najbardziej realizuje się poprzez słowa "nagich przyodziać". Ludzie często się wstydzą tego, jacy są, co ze sobą niosą, sytuacji i zranień swojego życia. Ten uczynek można odebrać dosłownie, ale można też zobaczyć go jako okazję do stworzenia bezpiecznej atmosfery, żeby ktoś przy nas chciał być sobą i powiedzieć nam o swoich najgłębszych pragnieniach - stwierdziła.
S. Teresa zaznaczyła, że tego właśnie uczy Brat Albert - żeby być domem chleba, w którym każdy będzie mógł zaspokoić swój głód. - To fajnie brzmi, ale wiemy, że w naszych relacjach jest różnie. Jesteśmy raz tymi, którzy przyjmą, a raz tymi, którzy potrafią nawet wykopać. Czujemy, że nie zawsze wyczuwamy, jaki kto ma głód - przyznała. - Nasze potrzeby zna doskonale Pan Bóg. Więc jeśli chcemy być miłosierni i chcemy dostąpić miłosierdzia, warto się z Nim spotykać - na adoracji, Eucharystii i osobistej modlitwie. Uczyć się od Kogoś, kto wie, co to znaczy wyjść naprzeciw drugiego człowieka i daje największe poczucie bezpieczeństwa - powiedziała na zakończenie.