Pomimo upału i spiekoty uczestnicy Światowych Dni Młodzieży zmęczeni, ale pełni radości i nadziei dotarli - i wciąż docierają - na Campus Misericordiae w Brzegach.
Niewątpliwą pomocą w trudach wędrówki okazali się mieszkańcy okolicznych wsi i miejscowości. Wspierali wędrujących, jak potrafili - robili kanapki, dzielili się plonami sadów i ogródków, czy też tworzyli domowej roboty kurtyny wodne z węży ogrodowych, którymi schładzali pielgrzymów.
- Pomyśleliśmy, że choć tak możemy wspomóc tę pełną optymizmu i energii młodzież. Takie wydarzenia zdarzają się nieczęsto, więc wspólnie z rodziną i sąsiadami siedzimy przed domem od samego rana i robimy dla nich, co się da - opowiadała Magdalena Janas z Wieliczki.
Pomimo że spiekota dawała się we znaki, pielgrzymi nie tracili ducha. Ba! Mówili nawet, że udział w Światowych Dniach Młodzieży musi kosztować. - Dzisiejszy dzień uczy nas, że życie nie zawsze jest łatwe - nie zawsze gra się i śpiewa na ulicach, jak przez ostatnie dni. Ale to dobrze! Pokazuje nam też, że trzeba być twardym i iść do przodu. Pomaga spojrzeć na rzeczywistość i uświadomić sobie, że ta życiowa droga nie jest nigdy łatwa, ale jeśli Bóg pomoże, to się wszystkiemu podoła - stwierdziła Sharon Dlima ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
O możliwości ofiarowania wysiłku wędrowania w konkretnej intencji mówiła także dominikanka s. Terezja. - Ostatnie niepokoje na świecie dowodzą, że to spotkanie ludzi z całego świata w Polsce to podjęcie trudu w imię uspokojenia, żeby naprawdę na całym świecie mógł zapanować pokój - przyznała.
Do Brzegów wędrowała dzisiaj także młodzież z Polonii amerykańskiej. - To dla nich niezwykłe doświadczenie - zawiozą piękne wspomnienia i przeżycia daru Kościoła powszechnego - oceniła prowadząca grupę s. Anna Strycharz, misjonarka Chrystusa Króla dla Polonii Zagranicznej z Chicago.
Choć oficjalna część (z udziałem papieża Franciszka) całonocnego czuwania rozpoczęła o god. 19, pielgrzymi nadal docierają na Pole Miłosierdzia. - Nie udało mi się być wcześniej z uwagi na kontuzję nogi i dwie kule. Ale stwierdziłem, że nie może mnie tu zabraknąć, obojętnie, o której uda mi się dotrzeć - uznał Tomasz Szeląg z Małej Wsi.
Do Brzegów przybywają także pielgrzymi nieposiadający wejściówek do sektorów. - To dla nas i tak wspaniałe wydarzenia. Świetna sprawa. Przyszliśmy tu napełnić serce. Na pewno, gdy stąd wyjdę, będę się cieszył. Gdyby mnie tu nie było - żałowałbym - mówił Wojtek Jakiel, który na podkrakowskie spotkanie przybył aż z Krosna.
Pielgrzymi w drodze do Campus Misericordiae tworzyli niepowtarzalny klimat - ich wędrowaniu towarzyszyły wielobarwne flagi, śpiewy, gra na gitarze, radosne okrzyki, wzajemne wesołe nawoływania, a nawet muzyka chrześcijańska puszczana z boomboksów umieszczonych w plecakach.
Obecnie na Campus Misericordiae trwa wspaniały koncert.