- Przed powrotem do Rzymu pragnę się z wami spotkać, a przede wszystkim podziękować każdemu z was za zaangażowanie, ofiarność i poświęcenie, z jakimi towarzyszyliście, pomagaliście i służyliście tysiącom młodych pielgrzymów - mówił Ojciec Święty do kilkunastu tysięcy wolontariuszy zebranych w krakowskiej Tauron Arenie.
Zmęczeni, ale bardzo szczęśliwi słuchali słów papieża, nie kryjąc wzruszenia i ogromnych emocji. Szał radości wybuchł bowiem, gdy papież - uśmiechnięty i rozpromieniony, w odkrytym samochodzie - przejechał między wolontariuszami.
Następnie bp Damian Muskus, koordynator generalny KO ŚDM Kraków 2016, zachęcił papieża, by spojrzał na roześmianych wolontariuszy.
- Umiłowany Ojcze Święty! Popatrz na te roześmiane twarze młodych ludzi. Czy są zmęczeni? Pewnie tak! Ale czy są szczęśliwi? Bez wątpienia! Móc przedstawić tobie, Ojcze Święty, tysiące młodych świadków miłosierdzia, którzy dzień i noc służyli pielgrzymom, czujni na każdą ich potrzebę, wrażliwi, pełni entuzjazmu i zawsze chętni do niesienia pomocy, to jeden z najpiękniejszych momentów tych niezapomnianych dni. Oni już wiedzą, że miłość jest służbą. Oni już posmakowali, co znaczy zakochać się w Jezusie i zobaczyć Go w braciach: samotnych, zniechęconych, smutnych i ubogich. Tutaj, w Krakowie, doświadczyli mocy Bożego miłosierdzia i chcą iść dalej, by służyć, by być narzędziami miłosiernego Pana w świecie, który woła o miłość. Młodzi przyjaciele, to wy jesteście dla tego świata nadzieją! - mówił bp Damian, dodając, że w Arenie jest obecna Matka Boża z Kalwarii Zebrzydowskiej.
Przed papieżem głos zabrał też Michał Cieśla - brat zmarłego Macieja Cieśli, grafika ŚDM. Odczytał on list, jaki Maciek zostawił przed śmiercią. Napisany w dowcipnym stylu, tak bardzo pokazującym, jakim człowiekiem był Maciej, wycisnął łzy z oczu wielu wolontariuszy.
Maciek napisał m.in., że komórki nowotworowe zajęły jego ciało liczniej niż Polacy Chorwację w wakacje oraz że rower zastąpił wózek inwalidzki, a sok pomarańczowy - ciężka chemia.
Maciek myślał, że sam ten list odczyta, dlatego nie zabrakło podziękowań dla lekarzy i wszystkich, którzy tego dzielnego wolontariusza wspierali modlitwą.
"Ja od pół roku mam tylko jedno marzenie - chciałbym żyć podczas Światowych Dni Młodzieży i powiedzieć, że wszystko jest już OK. (...). Życzę wam, żebyście potrafili docenić - bez takich doświadczeń, które przeżywam - że każdy dzień jest cudem" - zakończył swój list.
Następnie świadectwem wiary podzieliła się Marzena Wójcicka, wolontariuszka KO ŚDM, która odpowiadała za wolontariat międzynarodowy.
- Każde uczestnictwo w ŚDM uczyło mnie powierzać się Bogu. Szczególnie zapada mi w serce troska Boga o drobiazgi i wiara w to, że skoro On troszczy się o te małe rzeczy, to zadba i o większe - mówiła, dodając, że ma też w pamięci słowa papieża Franciszka z Rio, który przekonywał wtedy do wolontariuszy, by zawsze ufali Bogu.
Opowiadała, że na pewien czas musiała wyjechać do pracy za granicę, gdzie nie zawsze żyła blisko Boga. - Mój powrót do Krakowa, do pracy w ŚDM, był drogą powrotu do Kościoła i dziś mogę powiedzieć, że jestem w nim szczęśliwa - zapewniała.
Jako ostatni głos zabrał przedstawiciel wolontariuszy z Panamy, czyli państwa będącego kolejnym gospodarzem ŚDM.
W końcu do kilkunastu tysięcy wolontariuszy przemówił papież.
- Dziękuję też za wasze świadectwo wiary, która połączona z wiarą bardzo wielu młodych ludzi z całego świata jest znakiem nadziei dla Kościoła i dla świata. Dając siebie ze względu na Chrystusa, doświadczaliście, jak wspaniałe jest zaangażowanie w szlachetnej sprawie, jak wiele zadowolenia daje podjęcie, wraz z wieloma przyjaciółmi, drogi choćby i męczącej, ale wynagradzającej trud radością, a poświęcenie nowym bogactwem poznania i otwarcia na Jezusa, na bliźniego, na ważne życiowe decyzje - mówił Ojciec Święty.
- Jako wyraz mojej wdzięczności chciałbym podzielić się z wami darem, jakim obdarza nas Maryja, która dziś przybywa nas nawiedzić w cudownym obrazie z Kalwarii Zebrzydowskiej, tak drogim sercu św. Jana Pawła II - dodał papież, podpowiadając młodzieży, jakie są trzy postawy Maryi, które można odnieść do wolontariatu chrześcijańskiego. Te postawy to słuchanie, decyzja i działanie.
W tym momencie przemówienie papieża zostało przerwane burzą oklasków, a młodzież zaczęła skandować: "Papa Francesco!".
Papież odłożył więc kartki, na których miał zapisane swoje wystąpienie, i kontynuował już bez nich, mówiąc spontanicznie w języku hiszpańskim. Mocno zaskoczył tym wolontariuszy.
- Powiedziano mi, że mogą mówić w każdym języku, bo wszyscy macie tłumaczenie, czy tak? - zapytał, a zebrani odpowiedzieli, że tak.potwierdzili.
- Przygotowanie Światowych Dni Młodzieży to przygoda, prawdziwa przygoda. Chcę wam podziękować za wszystko, co zrobiliście, za te godziny modlitwy, które poświęciliście, bo ja wiem, że te dni zostały zorganizowane dzięki ogromnej ilości pracy i równie dużej ilości modlitwy - dodał Franciszek.
Papież dziękował też kapłanom i zakonnicom.
- Jeżeli chcecie być nadzieją na przyszłość, to są dwa warunki. Pierwszym z nich jest pamięć - powiedział następnie Franciszek. - Zawsze zadawajmy sobie pytanie, skąd przychodzę, pamiętajmy o miejscu, z którego pochodzimy, o rodzinie, o całej historii - zwrócił się Franciszek do wolontariuszy. - Młody człowiek pozbawiony pamięci nie jest nadzieją na przyszłość - podkreślił.
Zaapelował też, by młodzi, przygotowując się do następnych ŚDM w Panamie, rozmawiali z rodzicami, ze starszymi, a przede wszystkim z dziadkami, a jeśli ci już nie żyją, to z innymi starszymi ludźmi. - Jeżeli chcesz być nadzieją przyszłości, to musisz dostać tę pochodnię, którą przekażą ci dziadek i babcia - powiedział Franciszek.
Jako drugi warunek, by młodzi byli nadzieją, wskazał odwagę.
Franciszek nawiązał również do świadectwa Maćka Cieśli. - On zasiał ziarno nadziei na przyszłość - powiedział, dodając, że nie wie, czy będzie w Panamie na kolejnych ŚDM, ale zapewnia o jednym: Piotr tam będzie - mówił Franciszek. - Piotr zapyta was, czy rozmawialiście z dziadkami, ze starszymi ludźmi, by zachować pamięć. Czy mieliście odwagę, byliście dzielni, stawialiście czoło, czy potrafiliście zasiać nadzieję na przyszłość? Piotrowi odpowiecie, jasne? - mówił do zgromadzonych młodych ludzi, którzy jego słowa przyjęli brawami.
- Błogosławię was. Dziękuję, dziękuję wam za wszystko - zakończył papież.
****
Poniżej publikujemy pełny tekst przemówienia, jaki dla wolontariuszy ŚDM przygotował Ojciec Święty:
Przed powrotem do Rzymu pragnę się z wami spotkać, a przede wszystkim podziękować każdemu z was za zaangażowanie, ofiarność i poświęcenie, z jakimi towarzyszyliście, pomagaliście i służyliście tysiącom młodych pielgrzymów. Dziękuję też za wasze świadectwo wiary, która połączona z wiarą bardzo wielu ludzi młodych z całego świata, jest wielkim znakiem nadziei dla Kościoła i dla świata. Dając siebie ze względu na miłość Chrystusa, doświadczyliście, jak wspaniałe jest zaangażowanie w szlachetnej sprawie, jak wiele zadowolenia daje podjęcie, wraz z wieloma przyjaciółmi, drogi choćby i męczącej, ale wynagradzającej trud radością, a poświęcenie nowym bogactwem poznania i otwarcia na Jezusa, na bliźniego, na ważne decyzje życiowe.
Jako wyraz mojej wdzięczności chciałbym podzielić się z wami darem, jakim obdarza nas Maryja Panna, która dziś przybyła nas nawiedzić w cudownym obrazie z Kalwarii Zebrzydowskiej, tak drogim sercu świętego Jana Pawła II. Rzeczywiście, w ewangelicznej tajemnicy nawiedzenia (por. Łk 1, 39-45) możemy odnaleźć ikonę wolontariatu chrześcijańskiego. Stąd zaczerpnę trzy postawy Maryi i wam je zostawiam, aby pomóc wam w odczytaniu doświadczenia tych dni i w dalszym kroczeniu na drodze służby. Te postawy to: słuchanie, decyzja i działanie.
Po pierwsze, słuchanie. Maryja wyrusza w drogę wychodząc od słowa anioła: „również krewna Twoja, Elżbieta, w swej starości poczęła syna...” (Łk 1, 36). Maryja potrafi słuchać Boga: nie chodzi tutaj o zwykłe słuchanie, ale wsłuchanie się, na które składa się wrażliwość, przyjęcie i dyspozycyjność. Pomyślmy o tym, ile razy stajemy rozproszeni przed Panem, czy też przed innymi ludźmi i nie słuchamy naprawdę. Maryja wsłuchuje się również w fakty, jest wrażliwa na konkretną rzeczywistość i nie zatrzymuje się na powierzchni, ale stara się zrozumieć jej sens. Maryja wiedziała, że Elżbieta będąca już w podeszłym wieku spodziewa się dziecka; i dostrzegała w tym rękę Boga, znak Jego miłosierdzia. To samo dzieje się w naszym życiu: Pan jest u drzwi i puka na wiele sposobów, stawia znaki na naszej drodze i wzywa nas do odczytania ich w świetle Ewangelii.
Drugą postawą Maryi jest zdecydowanie. Maryja wsłuchuje się, rozważa, ale potrafi także dokonać kroku naprzód: decyduje. Tak było w chwili, kiedy podejmowała fundamentalny wybór swego życia: „Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!” (Łk 1, 38). Podobnie jest także podczas wesela w Kanie, gdy Maryja zdaje sobie sprawę z problemu i decyduje się zwrócić do Jezusa, aby podjął działanie: „Nie mają już wina” (J 2, 3). W życiu często trudno jest podejmować decyzje, zatem staramy się je przełożyć, może pozwolić innym, aby zadecydowali za nas; lub wolimy dać się porwać biegowi wydarzeń, iść za chwilową „tendencją”; czasami zdajemy sobie sprawę, co powinniśmy zrobić, ale nie mamy na to odwagi, bo pójście pod prąd wydaje się nam zbyt trudne… Maryja nie boi się iść pod prąd: z sercem utwierdzonym w słuchaniu decyduje, biorąc na siebie wszystkie zagrożenia, ale nie sama, lecz z Bogiem!
I wreszcie działanie. Maryja wybrała się w drogę i „poszła z pośpiechem...” (Łk 1, 39). Pomimo trudności i krytyki, jaka mogła ją spotkać, nie zwleka, nie waha się, ale idzie i to idzie „z pośpiechem”, bo jest w niej siła Słowa Bożego. A Jej działanie jest pełne miłosierdzia, pełne miłości: to jest ślad Boga. Maryja udaje się do Elżbiety nie po to, żeby jej powiedziano, jak jest dzielna, ale żeby jej pomóc, aby stać się przydatną, aby służyć. I w tym wyjściu ze swojego domu, ze swoich ograniczeń, ze względu na miłość, niesie to, co ma najcenniejszego: Jezusa, Syna Bożego, Pana. Elżbieta pojęła to natychmiast: „A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie?” (Łk 1, 43); Duch Święty budzi w niej oddźwięk wiary i radości: „Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie” (Łk 1, 44).
Także w wolontariacie każda posługa jest ważna, nawet najprostsza. A jej ostatecznym sensem jest otwarcie na obecność Jezusa; jest to doświadczenie miłości, która pochodzi z wysoka, która każe wyruszyć w drogę i napełnia radością. Wolontariusz Światowych Dni Młodzieży to nie tylko „ten, który pełni dzieło”, ale ten, który ewangelizuje, ponieważ Kościół istnieje i działa, aby ewangelizować.
Maryja, zakończywszy swoją posługę u Elżbiety, powróciła do swojego domu w Nazarecie. Tak jak przyszła z delikatnością i prostotą, tak też i odchodzi. Również wy, najmilsi nie będziecie widzieli wszystkich owoców wykonanej pracy tutaj, w Krakowie lub w czasie dni w diecezjach. Odkryją je w swoim życiu i będą się nimi cieszyć wasze siostry i bracia, którym posługiwaliście. Jest to bezinteresowność miłości! Bóg jednak zna wasze poświęcenie, wasze zaangażowanie i waszą wielkoduszność. Możecie być pewni, że On nie omieszka wam odpłacić za to, co zrobiliście dla tego Kościoła młodych, który w tych dniach tutaj w Krakowie zgromadził się z Następcą Świętego Piotra. Zawierzam was Bogu i słowu Jego łaski (por. Dz 20, 32); zawierzam was naszej Matce, która jest wzorem wolontariatu chrześcijańskiego; i proszę was bardzo, nie zapominajcie modlić się za mnie.