Osoby żegnające Franciszka w Balicach długo będą pamiętać tamte chwile.
Nic nie zapowiadało takiego przebiegu uroczystości pożegnania papieża Franciszka w podkrakowskich Balicach. Najpierw pojawiła się kilkuminutowa ulewa, ale potem było już zdecydowanie gorzej. - Całe instrumenty nam zalało - martwił się Dominik z oświęcimskiej orkiestry dętej, działającej w szkole prowadzonej przez zgromadzenie księży salezjanów.
Kiedy deszcz nie dawał za wygraną, wojsko zaprosiło wszystkich do hangaru, w którym na co dzień stacjonują samoloty typu casa. A tam atmosfera zrobiła się bardzo gorąca. Przedłużające się oczekiwanie na przyjazd papieża Franciszka umiliła wszystkim orkiestra z Oświęcima. I tak w hangarze wojskowym dało się słyszeć "Barkę", pieśni maryjne, a nawet tango argentyńskie. To miała być niespodzianka dla Ojca Świętego. - Przygotowania do gry przed papieżem Franciszkiem rozpoczęliśmy dwa tygodnie temu. Ćwiczyliśmy codziennie po dwie godziny - zdradził Dominik.
Wobec warunków atmosferycznych zrezygnowano z ceremonii pożegnania papieża. Osoby żegnające Franciszka i grupa dziennikarzy mogli jeszcze zobaczyć go z bliska. Ojciec Święty przejechał swoim samochodem wzdłuż barierek, przy których stali żurnaliści i osoby żegnające następcę św. Piotra.
Złe warunki atmosferyczne na krakowskim lotnisku spowodowały także przekierowania i opóźnienia lotów. Jeden samolot wylądował w Katowicach, a lot z Francji został przekierowany do... Pragi. Na odlot czekały też inne maszyny. Opóźnione średnio o dwie godziny były loty do Gdańska, Warszawy, Londynu, Dublina, Kopenhagi i loty z wakacyjnymi czarterami.
W nocy z niedzieli na poniedziałek rozpoczęły się również pierwsze powroty pielgrzymów ŚDM drogą lotniczą, m.in. do Hiszpanii.