Był najstarszym kapłanem archidiecezji krakowskiej - w październiku skończyłby 102 lata. Od wielu lat mieszkał w parafii w Porąbce, należącej do diecezji bielsko-żywieckiej.
Ks. Strączek święcenia kapłańskie przyjął w 1939 r., a swoją pierwszą pracę duszpasterską rozpoczął w Wilkowicach koło Bielska-Białej. Tu zastał go wybuch II wojny światowej. Kolejne placówki duszpasterskie, do których trafił ks. Strączek, to podbielskie Komorowice, Rajcza i Żywiec. W 1957 zaczął pracę w parafii Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Porąbce, gdzie przez 32 lata był proboszczem.
Każdy, kto po raz pierwszy zobaczył ks. prałata Józefa Strączka, nie mógł uwierzyć, że ma on już tyle lat. Gdy odprawiał Mszę świętą, wydawał się bowiem młodszy o co najmniej 20 lat. Miał też sylwetkę, której mógł mu pozazdrościć niejeden osiemdziesięciolatek i mocny, wyraźny głos, którym bardzo lubił śpiewać.
„Jestem chyba pod szczególną opieką Opatrzności Bożej. W pierwszych latach pobytu w seminarium niektórzy przełożeni sugerowali mi, abym zastanowił się, czy mam być księdzem. Chorowałem wówczas przewlekle na żołądek. Uważali więc, że skoro mam słabe zdrowie, to nie nadaję się na kapłana. Na szczęście Pan Bóg chciał inaczej i nie tylko zostałem wyświęcony, ale jeszcze pozwala mi żyć tak długo. Widocznie ma wielkie poczucie humoru i udowadnia tym, którzy nie widzieli mnie w kapłaństwie, że się mylili" - mówił w rozmowie z "Gościem Krakowskim" w 2013 r., gdy świętował jubileusz 75-lecia kapłaństwa.
Ks. Józef Strączek przez długie lata nie tylko zachowywał dobrą formę fizyczną, ale również zadziwiającą jasność umysłu.
"To zasługa zamiłowania do książek. Bardzo lubię czytać i nie przestaję tego robić od czasów gimnazjum. Czytam książki, gazety codzienne, tygodniki. Przydawało mi się to również w kapłaństwie. Nigdy nie miałem problemu z mówieniem kazań, miałem też łatwość pisania" - opowiadał.
Na emeryturze nigdy się nie nudził. Oprócz czytania jego pasją była też muzyka. Miał ogromny zbiór kaset i płyt, a szczególnie fascynowała go muzyka organowa. Kiedyś, na początku kapłaństwa, nauczył się nawet grać na organach.
Będąc już na emeryturze, znalazł kolejną pasję: pracę w ogrodzie. Z dumą pokazywał nam kwiaty, które lubił sadzić i nie ukrywał, że sam starannie plewi ziemię.
Wspominając czas swego proboszczowania, mówił, że za największy sukces uważa to, iż udało mu się zjednoczyć parafię. Początki jego duszpasterzowania w Porąbce były bowiem bardzo trudne.
Najpierw miał przeciwko sobie ówczesne władze. Gdy w kwietniu 1956 r. zmarł ks. Stanisław Szybowski, ówczesny proboszcz w Porąbce, biskup archidiecezji krakowskiej Franciszek Jop, mianował jego następcą ks. Strączka. Władze komunistyczne nie chciały się jednak na to zgodzić. Pracujący w starostwie w Żywcu pracownik urzędu wyznaniowego odgrażał mu się, że „prędzej mu włosy wyrosną na dłoni niż pozwoli, aby taki ksiądz był proboszczem w Porąbce”.
"Miałem napisane w papierach, że jestem zdecydowanym wrogiem Polski Ludowej" - opowiadał. Na taką opinię u agentów SB "zasłużył" sobie zapewne gorliwą pracą duszpasterską w Rajczy (pod koniec lat 40. XX w.) i w Żywcu, gdzie był wikariuszem do połowy lat 50. W obu parafiach zajmował się duszpasterstwem młodzieży, co było solą w oku komunistycznych władz.
Gdy w październiku 1956 roku nastąpiła chwilowa odwilż w stosunkach między rządzącymi w Polsce komunistami a Kościołem, władze powiatowe zgodziły się, aby ks. Strączek objął parafię w Porąbce.
Ks. Józef Strączek zmarł 7 września w szpitalu w Bystrej, gdzie przebywał z powodu zapalenia płuc. Pogrzeb planowany jest na początek przyszłego tygodnia.