Sam słuszny zamiar podparty szlachetną motywacją nie wystarczy. Zwłaszcza że trudno dzisiaj liczyć na dużą ofiarność społeczeństwa.
Jeżeli chce się zrealizować poważne przedsięwzięcie artystyczne w dużym mieście, trzeba najpierw dokładnie przemyśleć szanse jego realizacji, zastanowić się nad sposobem zdobycia na nie pieniędzy, poczynić stosowne ustalenia natury organizacyjno-administracyjnej.
Tych wszystkich warunków nie wzięli pod uwagę inicjatorzy wzniesienia w Krakowie pomnika Orląt - Obrońców Lwowa. Twierdzą wprawdzie, że poinformowali o swoim pomyśle władze miasta, ale te odpowiadają, że po raz pierwszy słyszą, aby taki monument miał stanąć już za kilkanaście miesięcy, w 100. rocznicę bohaterskiej obrony Lwowa przed Ukraińcami, naprzeciw pomnika Józefa Piłsudskiego, u zbiegu ulic jego imienia i Retoryka. Słusznie podnoszą natomiast, że droga do realizacji takiego zamysłu architektonicznego jest bardzo długa i wymaga uzyskania szeregu pozwoleń, nie wspominając o konieczności podjęcia w pierwszej kolejności stosownej uchwały przez Radę Miasta Krakowa.
Wśród pomysłodawców pomnika znaleźli się ludzie o znanych nazwiskach i cieszący się pod Wawelem zasłużenie dobrą opinią, jak choćby współtwórca Instytutu Katyńskiego, wybitny działacz niepodległościowy, znany plastyk Adam Macedoński, dyrektor słynącego ze znakomitego wychowania patriotycznego I Gimnazjum im. ks. Stanisława Konarskiego Mariusz Graniczka, prezes Polskiego Towarzystwa Gimnastycznego Sokół Konrad Firlej oraz prezes Towarzystwa Miłośników Lwowa w Krakowie Adam Gyurkowich. Zaczęli oni jednak od wystosowania prośby do dyrekcji małopolskich szkół o zbiórkę pieniędzy na ten cel przez uczniów.
Wzbudziło to zrozumiałe zaskoczenie, zwłaszcza że podpisane pod listem osoby nie podjęły jeszcze żadnych konkretnych kroków administracyjnych. Zdumiona jest również małopolska kurator oświaty Barbara Nowak, która nie zgodziła się na podanie numeru konta pod tym apelem. Nie neguje ona słuszności pomysłu uczczenia w Krakowie bohaterskich lwowskich rówieśników dzisiejszej młodzieży szkolnej, a nawet wsparcia go przez nią, ale raczej poprzez zaangażowanie w jakieś przynoszące dochody akcje, aniżeli przez bezpośrednie wpłaty pieniędzy, które daliby przecież dzieciom rodzice.
Wydaje się, że inicjatorzy budowy nowego pomnika zaczęli nie od tej strony, od której powinni. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, aby skorygować te błędy. Przede wszystkim trzeba ustalić koszty budowy monumentu, następnie przedłożyć propozycję uchwały krakowskim radnym i uzyskać ich akceptację oraz przyrzeczenie współfinansowania, a także zorganizowania konkursu na projekt pomnika. Dopiero potem ogłosić publiczną zbiórkę, na pewno nie zaczynając jej od szkół.
Na koniec chcę przypomnieć, że w Krakowie mamy aktualnie trzy duże pomniki we wczesnym stadium realizacji: Armii Krajowej na bulwarze Czerwieńskim między Wawelem a Skałką, pułkownika Ryszarda Kuklińskiego na pl. Jana Nowaka-Jeziorańskiego (dawniej Dworcowym) i "Tym, którzy stawiali opór" (członków antykomunistycznej opozycji) na pl. Inwalidów. Ich projekty są już od dawna zatwierdzone, lokalizacje ustalone, ale wciąż nie zebrano wystarczającej sumy pieniędzy.
Czy te przykłady nie powinny sprowadzić na ziemię pomysłodawców pomnika Orląt - Obrońców Lwowa, szczególnie że termin odsłonięcia w listopadzie 2018 roku nie wydaje się realny?