5 października wieczorem w Łagiewnikach siostry ze Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia zaprosiły wszystkich na obchody 78. rocznicy śmierci św. s. Faustyny Kowalskiej.
Rocznica jej narodzin dla nieba była dobrą okazją do wspólnej modlitwy. Tego wieczoru kaplica klasztorna, w której znajduje się grób świętej, była wypełniona po brzegi. Wiernym nie straszny był nawet deszcz, bo ci, którzy do kaplicy już się nie zmieścili, cały czas trwali na modlitwie przed wejściem. - Dla nas to jest szczególny dzień. Dla was najwyraźniej też, skoro przyszliście tu późnym wieczorem - mówiła do wiernych s. Gaudia Skass.
Przypomniała też, że nawet w chwili śmierci na twarzy s. Faustyny gościł uśmiech. - Ona była szczęśliwa za życia i szczęśliwa odchodząc z tej pielgrzymki i przechodząc w wieczność z Jezusem. Skoro ktoś - tak jak ona - jest przekonany, że idzie na spotkanie Jezusem, to nie dziwne, że się uśmiecha odchodząc - zauważyła.
Swoje modlitewne czuwanie przy grobie s. Faustyny wierni rozpoczęli od Mszy św., której przewodniczył bp Jan Zając. Słowo do wiernych wygłosił natomiast ks. Piotr Pawlukiewicz. - Fundamentem chrześcijaństwa jest miłość. Wyszliśmy z miłości, dążymy do niej i wszystko ma się odbywać w miłości - zaznaczył na wstępie.
Tłumaczył, że dziś produkujemy tysiące gadżetów z nadrukami, mówiącymi o tym, że Jezus nas kocha. Te słowa jednak wciąż nie mogą trafić do naszych serc. - Dlatego tak trudno przekonać innych do Bożej miłości, ponieważ Kościół daje ją za darmo. Ludzie, widząc że coś jest darmowe, uważają, że to nie jest nic warte - zauważył.
Przekonywał jednak, że największymi ludźmi w historii Kościoła byli ci, którzy nie mieli czym płacić za świętość. - Bóg wybrał s. Faustynę dlatego, że ona nie miała wcale wielkich darów - umiała tylko czytać, pisać i sprzątać - wyliczał ks. Pawlukiewicz. - To nie były dary na miarę jakiejś wyjątkowości, ale to ją Pan Bóg wybrał, żeby z zakonnej kuchni zaniosła na świat jedno z najpiękniejszych przesłań o tym, że miłość wszystko zwycięża - tłumaczył.
Podkreślał też, że każdy człowiek potrzebuje miłosierdzia, by przejść przez ziemskie drogi z darowanymi winami. Zapewniał przy tym, że Panu Bogu nigdy nie znudzi się odpuszczanie naszych grzechów. Ostrzegł jednak, że do każdego z nas w godzinie śmierci przyjdzie szatan i będzie chciał wmówić, że nie kochaliśmy Chrystusa. - Będzie się starał żebyś w końcu powiedział: "Tak, chcę piekła, bo na to zasłużyłem". To Bogu mamy powiedzieć "tak", a dla szatana mamy tylko jedno słowo - "precz" - przekonywał.
Zauważył też, że podobnie jak s. Faustyna, nie potrafilibyśmy żyć bez Jezusa. - Nie gniewaj się na nas, Panie Jezu, że ciągle blokujemy konfesjonały. To życie nas pociąga ku Tobie. Boga wielbimy za to, że przez Ciebie otworzył nam taki piękny strumień Bożego miłosierdzia, który pozwala nam żyć na tym łez padole - zakończył.
Po Eucharystii wierni uwielbiali też Boga ukrytego w Najświętszym Sakramencie, a wieczorną adorację poprowadziły siostry Matki Bożej Miłosierdzia razem z muzykami - Hubertem Kowalskim i Pawłem Bębenkiem. Ponadto wierni mieli również okazję ucałować relikwie świętej. Przy grobie s. Faustyny rozbrzmiała też Koronka do Miłosierdzia Bożego. W ten wyjątkowy wieczór wierni w kaplicy klasztornej czuwali aż do godz. 22.45. To właśnie o tej porze zmarła s. Faustyna.