Zmarł przedostatni żołnierz "Ognia"

20 grudnia w podkrakowskich Mogilanach zmarł mjr Zbigniew Paliwoda ps. "Jur", jeden z dwóch ostatnich żołnierzy mjr. Kurasia "Ognia". Miał 87 lat.

Młodziutki Paliwoda miał za sobą piękną kartę konspiracyjną w czasie wojny i po niej.

W 1944 r. został zaprzysiężony jako żołnierz AK. Po wojnie znalazł się w krakowskiej grupie tzw. Ruchu Oporu Armii Krajowej (ROAK), która pod koniec 1945 r. podporządkowała się działającemu na Podhalu mjr. Józefowi Kurasiowi „Ogniowi”, stając się VI Kompanią jego zgrupowania.

Bazą oddziału stały się dawne koszary przy ul. Na Zjeździe, gdzie mieszkali Paliwodowie. Tu można było zamelinować ciężarówkę i motocykle, którymi jeździli na akcje.

Paliwoda osobiście nawiązał kontakt z "Ogniem".

- Pierwszy raz spotkaliśmy się na obrzeżach Zakopanego. Był wieczór, "Ogień" stał w półmroku, nie widziałem więc jak wygląda. Zameldowałem mu, jak sprawy się mają. Zadecydował, że łączniczka, która mnie przyprowadziła, pojedzie ze mną do Krakowa i zorientuje się w sytuacji - wspominał w rozmowie z krakowskim GN.

W rezultacie krakowianie stali się podkomendnymi partyzanta z Podhala. 

- Nasza grupa była luźna. Nikt nie składał żadnej przysięgi, dopiero potem przed "Ogniem". 80 proc. grupy, włącznie ze mną, było wcześniej akowcami. Stały kontakt między naszą grupą a "Ogniem" był utrzymywany za pośrednictwem łączniczki A. Zborowskiej "Baśki". "Ognia" zobaczyłem kolejny raz wczesną jesienią 1946 r., gdy przedostaliśmy się do niego z "Billem". Pobyt trwał całą dobę, zostaliśmy zaprzysiężeni - wspominał mjr Paliwoda.

Jako niespełna 17-letni żołnierz VI Krakowskiej Kompanii Zgrupowania Partyzanckiego "Błyskawica" mjr. Józefa Kurasia "Ognia", wziął 18 sierpnia 1946 r. udział w brawurowej akcji uwolnienia więźniów politycznych z krakowskiego więzienia św. Michała.

- Nie było sztuką zdobyć więzienie. Sztuką było odskoczenie po akcji. Wzięło w niej udział 14 osób z bronią w ręku. Dwie z nich zginęły tuż po akcji na ulicach Krakowa, 11 zaś zostało później aresztowanych na skutek zdrady. Siedem osób zostało skazanych na karę śmierci. Z tego dwie osoby zostały stracone, jedna zaś umarła w więzieniu - wspominał w lutym bieżącego roku w rozmowie z prezydentem Dudą.

-  Akcją dowodził Jan Janusz ps. "Siekiera". Udała się ona m.in. ze względu na współpracę żołnierzy podziemia antykomunistycznego z dwojgiem strażników więziennych. Uwolniono wówczas 64 osoby. Niestety, uczestników akcji zaczęto szybko wyłapywać - powiedziała dr Joanna Szarkowa, historyk z Krakowa.

29 września 1946 r. UB zatrzymało Zbigniewa Paliwodę. Został poddany brutalnemu śledztwu. W jego trakcie wyszło, że jest niepełnoletni (miał w dokumentach sfałszowaną datę urodzenia: rok 1926 zamiast 1929). Uchroniło go to od kary śmierci lub długoletniego więzienia.

- Zostałem wprawdzie uniewinniony w styczniu 1947 r., ale trzymali mnie w więzieniu jeszcze do marca. Byłem przekonany, że zaraz za bramą zostanę aresztowany. Poszedłem do domu, lecz okazało się, że mieszka tam już ktoś inny. Udałem się więc do wuja. Szybko jednak zniknąłem z Krakowa. Wyjechałem na Dolny Śląsk. Pracowałem m.in. w GS-ie, uczyłem się w gimnazjum, biedowałem. Pracowałem później w budownictwie przemysłowym w województwie wrocławskim i w Opolu. Do Krakowa wróciłem dopiero po prawie 40 latach, w 1984 r. Z akt udostępnionych mi przez IPN dowiedziałem się, że jeszcze w 1979 r. byłem obiektem zainteresowania SB, jako były żołnierz "Ognia" - wspominał mjr Paliwoda w rozmowie z krakowskim GN .

5 lutego bieżącego roku prezydent RP Andrzej Duda osobiście wręczył mu Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski. Odznaczył go za "wybitne zasługi na rzecz środowisk kombatanckich, za pielęgnowanie pamięci o najnowszej historii Polski".

Był jednym z dwóch ostatnich żołnierzy "Ognia". W Biskupicach Wlkp. k. Poznania żyje jeszcze 92-letni mjr Włodzimierz Bystrzycki, b. dowódca IV Kompanii Zgrupowania "Błyskawica".

 

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..