Dzisiaj 80. rok życia kończy kompozytor wielkich przebojów Ewy Demarczyk, wieloletnia podpora muzyczna krakowskiego kabaretu "Piwnica pod Baranami".
Urodził się 3 stycznia 1937 r. w Krakowie. Studiował kompozycję w klasie Stanisława Wiechowicza w krakowskiej Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej. Będąc jeszcze studentem, trafił do "Piwnicy pod Baranami".
- Zygmunta przyprowadził do "Piwnicy" Mietek Święcicki. Przyniósł swoje pierwsze piosenki, które zostały zaakceptowane. Zaproponowana przez niego koncepcja stylistyczna przyniosła rezultat o nieznanej dotąd jakości. Piwniczny typ piosenki poetyckiej został podniesiony do rangi sztuki wysokiej - stwierdził Leszek Długosz, krakowski poeta i pieśniarz, przyjaciel kompozytora.
Konieczny od razu wszedł w rytm "piwnicznych" przedstawień. Napisał m.in. "Przychodzimy, odchodzimy", drugi hymn "Piwnicy". Dla swego przyjaciela M. Święcickiego skomponował jego wielkie przeboje m.in. "Jęczmienne łany” do polskiego przekładu wiersza Roberta Burnsa, "Sonet" do polskiego przekładu wiersza Piotra Ronsarda, "Przejdą wiosny i lata" do słów Emila Zegadłowicza, "Grande valse Brillante" do słów Juliana Tuwima oraz "Groszki i róże" do słów Juliana Kacpra i Henryka Rostworoskiego.
Co ciekawe, te dwie ostatnie piosenki "przejęła" później Ewa Demarczyk. To w jej mistrzowskim wykonaniu stały się one wielkimi przebojami, podobnie jak inne, skomponowane dla niej przez Koniecznego utwory, m.in. "Tomaszów" do wiersza Tuwima, "Wiersze wojenne Baczyńskiego", "Karuzela z Madonnami" do wiersza Mirona Białoszewskiego, "Czarne anioły" do słów Wiesława Dymnego. Co ciekawe, dwa inne skomponowane przez Koniecznego wielkie przeboje E. Demarczyk - "Jaki śmieszny jesteś pod oknem" do wiersza Wincentego Fabera i "Garbus" do słów wiersza Bolesława Leśmiana - śpiewała wcześniej pięknie w "Piwnicy" Aleksandra Kurczab, późniejsza żona zmarłego niedawno prof. Jerzego Pomianowskiego.
- Zygmunt nie dopasowywał melodii do słów tylko po to, żeby to dobrze i ładnie się śpiewało. U niego linia melodyczna, prócz tego, że posiadała zazwyczaj wyjątkowy urok, musiała także podkreślić sens całości przekazu - podkreślił L. Długosz.
Konieczny nie ograniczył się do komponowania piosenek "piwnicznych". Od czasu, gdy związał się z krakowskim Starym Teatrem, mistrzostwo osiągnął również w muzyce teatralnej.
- Zygmunt Konieczny i Stanisław Radwan w latach 60. i 70. stanowili niezwykły tandem. W teatrze ośmielili się podpowiedzieć reżyserom pełnoprawny udział muzyki w strukturze dzieła, w dramaturgii spektaklu, a nie, jak najczęściej dotąd bywało, kiedy ograniczana była do tła, podkładu ilustracyjnego. Do przygotowania nastroju. Dzięki ich propozycjom na gruncie teatralnym muzyka uzyskała status istotnego tworzywa dramatycznego - wspomniał L. Długosz.
Konieczny jest człowiekiem wesołym. W Krakowie nazywano go powszechnie "wesołym kompozytorem smutnych piosenek".
"Na mój artystyczny rozwój ogromny wpływ wywarła Piwnica pod Baranami, miejsce ongiś - jakbyśmy określili językiem współczesnej młodzieży - kultowe. Piwnica mnie ukształtowała. Jestem, można rzec, człowiekiem piwnicznym. Program kabaretowy w tym najbardziej rozrywkowym miejscu Krakowa mojej młodości wzbudzał salwy śmiechu. Dla wytchnienia, żeby z tego śmiechu nikt nie umarł (bo podobno można), przerywaliśmy występ tymi, jak pani powiedziała, smutnymi piosenkami. Nazwałbym je raczej refleksyjnymi, bo powstawały do tekstów poetyckich. Takie podsyłali mi piwniczanie, takich domagał się nasz guru Piotr Skrzynecki. To były głównie wiersze Białoszewskiego, Tuwima, Baczyńskiego. Oczywiście, pisałem też dla Agnieszki Osieckiej" - mówił w 2014 r. rozmowie z Katarzyną Siwiec na łamach krakowskiej edycji "Gazety Wyborczej".