11 lutego w krakowskim Teatrze im. Słowackiego odbędzie się kolejna premiera "Wyzwolenia" Stanisława Wyspiańskiego. Reżyser Radosław Rychcik zmodernizował realia dramatu.
Premiera arcydzieła Wyspiańskiego jest związana m.in. z obchodami 110. rocznicy jego śmierci. W oryginale miejsce dziania się scen dramatycznych "Wyzwolenia" jest wyraźnie określone - "Rzecz napisana w roku 1902. Dzieje się na scenie Teatru Krakowskiego" (czyli obecnego Teatru Słowackiego). Tymczasem w 114 lat po prapremierze na "wielkiej scenie dwadzieścia kroków wszerz i wzdłuż”, reżyser "myśl polską" zamknął w ciasnych murach klasy szkolnej. W jego zamyśle akcja dzieje się we współczesnej szkole. Konrad jest nauczycielem uczniów, którzy nie przyjmują na wiarę tego, co mówi.
- Starałem się przedstawić, zrozumieć, co to znaczy być wolnym w chwili, gdy nasze państwo jest wolne. Wyspiański pisał swój dramat w czasach, gdy nie było wolnej Polski - powiedział R. Rychcik w trakcie dzisiejszej przedpremierowej konferencji prasowej.
- Bardzo zależało mi na umieszczeniu akcji w klasie szkolnej. Rzecz dotyczy bowiem podstawowego problemu jakim jest komunikacja między pokoleniami. Rozmawianie ze sobą, prowadzenie dialogu jest najcenniejsze - dodał reżyser, znany z czerpania w swych przedstawieniach z wzorców popkultury.
"Wyzwolenie" jest wielkim traktatem o narodzie, o czynie, pisanym paralelnie i pod wpływem "Myśli nowoczesnego Polaka" Romana Dmowskiego.
- W spektaklu będzie scena, w której uczniowie rozmawiają o odpowiedzialności narodu. Rozmowa o tym jest ważna - powiedział R. Rychcik.
"Czym się stanie ta sztuki gontyna"; czy zachowane zostanie przesłanie dramatu Wyspiańskiego czy też spektakl pójdzie w kierunku reżyserskiej pychy, która "wie lepiej", co miał na myśli autor, przekonamy się wieczorem 11 lutego.