- Mówiąc o uchodźcach, w Kościele daliśmy sobie narzucić dyskurs, który nie jest ewangeliczny - mówił na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II bp Grzegorz Ryś.
Razem z bratem Wojtkiem z Taizé i dziennikarzem Piotrem Żyłką 17 marca dyskutował on o szansach, zagrożeniach i wyzwaniach, jakie wiążą się z pomaganiem uchodźcom.
Biskup tłumaczył, że jest wiele dróg przyjęcia drugiego człowieka. Można dać mu kawałek podłogi do spania albo siano w stodole, jednak w rzeczywistości chodzi o wiele więcej - o włączenie kogoś obcego do własnej wspólnoty. - Jego obcość znika, kiedy uświadamiamy sobie, że jest w nim Jezus. To jest perspektywa, która wszystko zmienia. My w chrześcijaństwie lubimy rozmawiać o postawach moralnych, ale kluczem jest to, by rozmawiać o tym, kim jest Pan - stwierdził.
Wyjaśnił też, że to właśnie w działaniach pełnych miłosierdzia odkrywamy, kim jest Pan Bóg oraz że to On wyznacza nam postawy, które powinniśmy przyjąć. - Mówiąc o uchodźcach, w Kościele daliśmy sobie narzucić dyskurs, który nie jest ewangeliczny. Żeby był ewangeliczny, musimy wczytać się w 25. rozdział Ewangelii według św. Mateusza, gdzie Jezus wylicza uczynki miłosierne, mówiąc m.in.: "Byłem obcy, a przyjęliście mnie" - zauważył bp Ryś.
Brat Wojtek opowiadał natomiast o wspólnocie z Taizé, która każdego roku przyjmuje do siebie wiele młodych osób z całego świata. Od jakiegoś czasu wśród gości znaleźli się również uchodźcy z Bliskiego Wschodu, przebywający dotąd w obozie pod Calais. - Przyjęcie drugiego człowieka było wpisane w działanie wspólnoty od początku jej istnienia. Wstępem do tego spotkania jest pragnienie, by zrozumieć drugiego - podkreślał.
Bracia z Taizé, przepełnieni chęcią niesienia pomocy, oddali jeden ze swoich domów kilkunastu uchodźcom, nie znając wcześniej ich wieku, pochodzenia czy wyznania. Nie obyło się przy tym bez obaw, lecz - jak tłumaczy brat Wojtek - ich obecność w wiosce okazała się prawdziwym darem. - Dzisiaj dla nas oni nie są uchodźcami. To są ludzie, którzy mają swoje imiona, swoje historie, którymi się dzielą - to ludzie, którzy są nam bliscy. Ich przyjazd jest tajemnicą, która wyzwoliła wielką hojność i życzliwość wśród mieszkających wokół nas - przekonywał.
Tłumaczył też, że jeżeli dostrzeżemy w każdym z uchodźców człowieka, który ma swoje pragnienia, który wiele wycierpiał, ale który w Europie znalazł swoją drugą rodzinę, odkryjemy, że mamy wspólnego Ojca. - Przynależymy do jednej wspólnej rodziny i jesteśmy braćmi. Spotykając się z tymi ludźmi, widzę, że Pan Bóg jest ich Ojcem i kocha ich tak, jak nas - zapewniał.
Bp Ryś przekonywał natomiast, że wszystko dziś jest obłożone ryzykiem, zarówno miłość do drugiego - również obcego człowieka, jak i całe nasze życie. Brat Wojtek dodał z kolei, że wystarczy zaufać, by prawdziwie spotkać drugiego człowieka, ponieważ zaufanie potrafi przełamać ten strach, który jest w każdym z nas. - Jest wiele spraw, na które nie mamy odpowiedzi, i nie możemy mieć pewności, że wszystko będzie dobrze, ale podejmowanie ryzyka jest integralną częścią wiary. Bez niego nie doświadczymy tego, co jest piękne w życiu. Oni też to ryzyko podjęli - mówił o uchodźcach.
Dowodził, że choć podejmowanie ryzyka nie jest proste, ma wielki sens. Nasz strach nie powinien więc stać się usprawiedliwieniem, by nie pomagać innym. - To jednak powinna być nasza osobista decyzja. Pomoc budzi w nas to, co dobre i paradoksalnie sami otrzymujemy więcej niż ci, którym pomagamy - podsumował gość z Taizé.