- Władza Jezusa nad nami bierze się z krzyża, bo On za nas umarł z miłości. Nie dlatego, że się umówili źli ludzie, tylko dlatego, że tak chciał - mówił w piątkowy wieczór bp Grzegorz Ryś.
31 marca przewodniczył on Mszy św. w kościele Matki Bożej Różańcowej na Piaskach Nowych, która była kolejnym punktem w pielgrzymce do kościołów stacyjnych archidiecezji krakowskiej. Tego dnia w Rzymie świątynią stacyjną był kościół św. Euzebiusza.
Biskup już na początku zauważył, że liturgia słowa tego dnia jest skoncentrowana na Jezusie, a Ewangelia czyni nas uczestnikami sporu o Niego. Kiedy Jezus pojawił się w świątyni na Święcie Namiotów, ludzie kłócili się o to, czy jest On Mesjaszem. Twierdzili, że gdyby Nim był, nikt nie wiedziałby, skąd pochodzi. Oni natomiast dobrze znali pochodzenie Jezusa. - Można znać Jezusa z Nazaretu i wiele o Nim powiedzieć jako o człowieku, ale to nie jest klucz do Jego osoby - zauważył bp Ryś.
Stwierdził też, że choć Jezus był pięknym, wrażliwym człowiekiem i znał się na wielu rzeczach, to jedynym kluczem do poznania Go jest Ten, od którego On przychodzi. Autorytet Jezusa nie bierze się więc z tego, że jest pięknym człowiekiem, ale z tego, że jest Jednorodzonym Synem Boga.
Tłumaczył również, że znacznie cenniejsze od wiedzy o pochodzeniu Jezusa jest samo spotkanie z Nim. - Nie chodzi o to, co wiesz o Jezusie z Nazaretu, tylko czy jesteś (zanurzony) w Chrystusie. Wtedy jesteś w Tym, który jest Bogiem, a On może cię stwarzać, może cię zbawić i odpuścić twoje grzechy - wyjaśniał.
Zachęcał też, by każdy osobiście za św. Tomaszem powiedział Jezusowi: "Pan mój i Bóg mój". To pozwoli nam uznać Jego autorytet nad nami jako Tego, który przychodzi od Ojca. Zauważył ponadto, że już na długo przed narodzeniem Jezusa spiskowano przeciwko Niemu, o czym świadczy odczytany fragment Księgi Mądrości.
Ten spisek odnajdujemy również w Ewangelii św. Jana, kiedy nieustannie próbowano pojmać Jezusa, lecz próby te były daremne. Wszystko dlatego, że Jego godzina jeszcze nie nadeszła. To sam Jezus zdecydował o chwili swojej śmierci.
- To nie jest tak, że źli ludzie się poumawiali, że Go złapią i zabiją. To jest Jego własna decyzja i On w tym wejściu w mękę widzi moment, kiedy Ojciec otacza Go chwałą - wyjaśnił.
Biskup podkreślał też, że musimy widzieć tę dobrowolność ofiary Jezusa, by w pełni zrozumieć Jego władzę nad nami. - Ta władza bierze się z krzyża, bo On za nas umarł z miłości. Nie dlatego, że się umówili źli ludzie, tylko dlatego, że tak chciał - podkreślał.
Zdaniem biskupa, trudności, które napotykamy w naszym życiu, niejednokrotnie traktujemy jak wielkie nieszczęście. Zachęcił jednak, byśmy w Wielki Piątek świadomie wybrali nasz własny krzyż tak, jak Jezus dobrowolnie wybrał śmierć za nasze grzechy. Widocznym znakiem naszego wyboru ma być ucałowanie Jego krzyża.
- Całuję krzyż, który jest też moim krzyżem. Ten pocałunek to nie jest tylko emocja, bo zrobiło mi się żal Pana Jezusa, którego zabili. On umarł na krzyżu tylko raz. Teraz żyje! - dodał na zakończenie.