Nieoczekiwany zwrot miał 19 kwietnia wieczorny koncert orkiestry Amerykańskich Sił Powietrznych w Europie, która wystąpiła w Centrum Kongresowym "Gerlach" w Zakopanem, w hotelu "Nosalowy Dwór". Okazało się, że wokalistka - sierż. sztab. Jill Marie Diem - ma góralskie korzenie.
- Jest to dla mnie cudowny wieczór, że mogę tu być w Zakopanem. Na widowni jest mój kuzyn Marek Fryźlewicz - powiedziała po jednym z utworów. M. Fryźlewicz do Zakopanego na spotkanie z J.M. Diem zabrał przyjaciół z chóru "Gorce", a ci ofiarowali utalentowanej Amerykance z polskimi korzeniami wiele prezentów, m.in. płytę z pieśniami związanymi z kultem Matki Boskiej Ludźmierskiej. Okazało się, że Amerykanka, nauczona przez swoją babcię, bardzo dobrze znała utwór "Serdeczna Matko". Oczywiście w zasobie słów języka polskiego, jak zdradziła z uśmiechem Jill, ma i kilka wulgaryzmów.
- Kiedy wracałam z Jill ze spotkania z zakopiańskimi dziennikarzami, zaczęła mi opowiadać o swoich polskich korzeniach. Padło nazwisko "Fryźlewicz". Zadzwoniłam do mojej kuzynki w Nowym Targu Ludmiły Figiel, która udostępniła kontakt do Marka Fryźlewicza i tak to się wszystko potoczyło w ciągu zaledwie kilku godzin. To naprawdę niesamowita historia - mówi Iwona Sadecka z Konsulatu Generalnego Stanów Zjednoczonych w Krakowie, odpowiedzialna za sprawy kultury.
- Mieliśmy wspólnych pradziadków, którzy spoczywają na nowotarskim cmentarzu - Bartłomieja i Wiktorię. Jeden z ich synów Stanisław, urodziny w 1887 r. z powodów ekonomicznych wyjeżdża do Pensylwanii i tam zostaje górnikiem. Jill jest zatem wnuczką Stanisława, a prawnuczką Bartłomieja - wyjaśnia koneksje rodzinne M. Fryźlewicz. Dawny burmistrz szybko nawiązał kontakt z kuzynką, choć widzieli się pierwszy raz w życiu. - Ona była przygotowana na to spotkanie, miała zdjęcia w telefonie komórkowym, pytała, czy wiem, kto jest kto. I co ciekawe w swojej amerykańskiej komórce miała chyba z 10 kontaktów zaczynających się od nazwiska Fryźlewicz. To nawet ja mam mniej - śmieje się pan Marek.
Podczas koncertu Jill świetnie zaśpiewała kilka utworów, m.in. piosenki Adele. - Głos iście góralski i nawet te rysy twarzy - śmiała się grupka nowotarżan, która do Zakopanego przyjechała wraz z M. Fryźlewiczem. Amerykańsko-góralskim rozmowom po koncercie nie było końca.
Jill w amerykańskiej orkiestrze, która koncertuje po całym świecie, gra i śpiewa od kilku lat. Prowadzi ponadto szkołę muzyczną w Niemczech. Jej rodzeństwo to też muzycy.
Podczas wieczoru była i inna niespodzianka. Amerykański dyrygent zaprosił na scenę m.in. dyrektora TPN Szymona Ziobrowskiego, który miał spróbować swoich sił jako właśnie dyrygent. Poszło mu znakomicie!
Na zakończenie amerykańscy muzycy rozeszli się po sali koncertowej i zaprosili wszystkich do wspólnego śpiewania i tańcowania. To był niezapomniany, pełen wrażeń wieczór.
Koncert w Zakopanem odbył się w ramach konferencji "Od wiedzy do inspiracji - nowoczesne metody edukacji w obszarach cennych przyrodniczo", zorganizowanej przez Tatrzański Park Narodowy. W pierwszym dniu została podpisana umowa o dalszej współpracy TPN z amerykańskim parkiem w Górach Skalistych.