Na dachu Teatru im. Słowackiego w Krakowie zamieszkały pszczoły. Umieszczono tam 2 ule.
Teatr Słowackiego ma z pszczołami zadawnione stosunki. Na tutejszej scenie debiutowała w Krakowie w 1932 roku Irena Eichlerówna w sztuce Ludwika Hieronima Morstina "Dzika pszczoła". W dodatku, o czym mało kto wie, pszczelarką jest Halina Jarczyk, dyrektorka muzyczna teatru. Jest ona członkinią koła pszczelarzy "Nektar" w gminie Alwernia, gdzie mieszka. Kiedy się wie co nieco o sile charakteru dyrektorki, nie można się dziwić, że dyrektor Krzysztof Głuchowski postawił 28 maja na dachu teatru Słowackiego dwa (na początek) ule. Ule dostarczyło koło "Nektar" i ono także będzie się nimi opiekować. Kto spije nektar na razie nie wiadomo, ale Głuchowski deklaruje, że miodem handlować nie będzie, a raczej będzie nim hojnie obdzielał teatralną publiczność.
Gdyby któregoś dnia wyginęły pszczoły, ludzkość miałaby przed sobą zaledwie kilka lat istnienia. Szacunki się różnią: cztery lata albo sześć, ale zasadniczej wątpliwości nie ma – bez pszczół nie przeżyjemy. Pszczoły zapylają rośliny które jemy sami (gryka, rzepak) albo te, które jedzą zwierzęta. Od jakiegoś czasu modne są miejskie pasieki. Pomysł na pierwszy rzut oka wydaje się głupawy: zanieczyszczone środowisko miasta, mała ilość miododajnych roślin to nie miejsce dla pszczół. Tymczasem w Krakowie takie Planty to wielki kawał łąki, nie licząc drzew (kasztany), Błonia to samo, dalej skwery, kwietniki, petunie na balkonach – jest się czym pożywić. W dodatku będąc pszczołą w mieście można się pożywić znacznie zdrowiej niż na wsi. Są wprawdzie smrodzące auta (jakby na wsi ich nie było!) ale czy ktoś zna człowieka, który pryska pelargonie na balkonie pestycydami? Albo trawniki? A na wsi? W sumie "pożytek" który znoszą do ula pszczoły miejskie jest prawie na pewno zdrowszy, niż ten z okolic rolniczych.
Ale co to takiego pszczoła miejska? Na świecie od paru lat weszło w modę zakładanie pasiek na dachach budynków, nierzadko wieżowców w centrach miast. W Krakowie pionierem miejskiego pszczelarstwa stała się jakiś czas temu Akademia Górniczo-Hutnicza na której dachu stoją ule (park Jordana niedaleko). Chodzą słuchy, że są także prywatne pasieki miejskie, ale oficjalnie nikt się nie przyznaje i trudno się dziwić mając w pamięci wyroki sądowe nakazujące wytrucie pasieki, bo pszczoła użądliła dziecko.
Póki co w imię świętego Ambrożego, patrona pszczelarzy, ule poświęcono. Zainstalowane dwie pszczele rodziny (20 tys. pszczół każda), już "zaczynają nosić" (tak mówią pszczelarze na pracujące owady, przynoszące do ula "pożytek", czyli nektar i pyłek) i zobaczymy, co będzie dalej. Przy okazji poświęcenia miejsko-teatralnej pasieki odbył się kolejny "Salon poezji" poświęcony zwierzętom, gdzie czytano wiersze poświęcone traumie kury, która nie może się doczekać wytęsknionych dzieci, bo ludzie zabierają jej jajka na jajecznicę, czy krowy, której nikt nie całuje w podzięce za mleko oraz kiermasz zdrowej, wegetariańskiej żywności. Gdyby się to komuś wydawało dziwaczne, warto przypomnieć sobie historię o świętym Franciszku i wilku z Gubbio, do którego mówił "braci" Może warto widzieć w pszczole siostrę, zwłaszcza, że bez niej nie długo nie pożyjemy. W Krakowie od dzisiaj trochę dłużej.