Zakończyły się uroczystości pogrzebowe Zbigniewa Wodeckiego. W samo południe w krakowskiej bazylice Mariackiej odprawiono dziś Mszę św., której przewodniczył bp Tadeusz Pieronek. Homilię wygłosił ks. prof. Robert Tyrała. Artysta spoczął na cmentarzu Rakowickim.
Kraków i cała Polska żegnały dziś artystę, którego kochała młodsza i starsza publiczność, bo na jego piosenkach wychowało się już kilka pokoleń.
Kilka z nich przypomniał w swej homilii ks. prof. Robert Tyrała (konsultor podkomisji ds. Muzyki Kościelnej Konferencji Episkopatu Polski i prezydent Międzynarodowej Federacji Pueri Cantores), który splótł najbardziej poruszające fragmenty tekstów Wodeckiego z niezwykłym opisem jego osobowości.
"Gdy dni wyblakną mi i powiem tak /żegnaj mój świecie /Podjedzie tu kierowca z mgły w niebieskim swym kabriolecie /Ja sam dojadę tam gdzie czeka mnie ostatnia puenta …" - śpiewał jeszcze nie tak dawno Zbigniew Wodecki.
Cytując ten utwór ("Szczęście jest we mnie") ks. Tyrała zauważył, że choć muzyk pożegnał już ten świat i po widzialnej stronie już go nie zobaczymy, to trzeba pamiętać o jednym.
- Nie zobaczymy go, bo poszedł po najważniejszą nagrodę … najważniejszego Fryderyka, czy światowe Grammy… Poszedł po nagrodę do innego świata… Do Boga! - mówił podczas kazania.
Nawiązując z kolei do słów z dzisiejszej pierwszej lekcji o tym, że nikt z nas nie żyje dla siebie, dodał, że życie i muzyczne powołanie Zbigniewa Wodeckiego były właśnie wypełnieniem misji bycia dla innych.
- Zawsze uśmiechnięty; tam gdzie był, grał i śpiewał, tam budził nadzieję i radość wokół siebie; był pozytywnie patrzący na życie. Żył dla innych, nie da siebie. Była w nim ta Boża iskra, która kazała mu otworzyć się na innych ludzi. Sprawdziły się w tym słowa papieża Jana Pawła II, który w liście do artystów pisał: "Kto dostrzega w sobie tę Bożą iskrę, którą jest powołanie artystyczne - powołanie muzyka - odkrywa zarazem pewną powinność: nie można zmarnować tego talentu, ale trzeba go rozwijać, ażeby nim służyć bliźniemu i całej ludzkości" (Jan Paweł II, List do Artystów, nr 3) - mówił ks. Tyrała.
Wodecki, jakby odpowiadając na ewangeliczne wezwanie, w piosence "Nauczmy się żyć obok siebie" (którą również zacytował ks. Tyrała) prosił więc ludzi, by dzielili się chlebem i troskami, by już nikt nie był sam, bo ziemia jest globalną wioską, więc tym bardziej trzeba nam razem być i ładnie żyć.
Następnie ks. Tyrała nawiązał do słów z dzisiejszej Ewangelii, która mówi o spotkaniu apostołów ze zmartwychwstałym Jezusem. Uczniowie idący do Emaus nie poznali jednak swego Mistrza.
- Jakże często i my jesteśmy podobni do tych uczniów idących do Emaus. Rozmawiają o najważniejszej sprawie w ich życiu, a kiedy Jezus do nich się dołączył, nie zauważyli go. My także w codzienności często nie dostrzegamy znaków, które nam daje Bóg. (…) Jeśli jednak w swoim życiu otworzymy serca na Boga, który do nas przemówi poprzez znaki, przez to że żyć się chce, to z pewnością spotkamy go idącego z nami do naszego Emaus. (…) On do nas powie przez swoje Słowo, sakramentalną obecność i drugiego człowieka. Powie także przez to, co niewidzialne, przez muzykę - przekonywał ks. Tyrała.
Zbigniew Wodecki w swej artystycznej twórczości pamiętał i o tej prawdzie, a duchowe przesłanie można m.in. odnaleźć w utworze "Wyspy życia", którą w tym miejscu przytoczył ks. Tyrała: "Płyniemy rzeką naszych lat /płyniemy nocą i za dnia /i tylko zmienia się migoczący brzeg /choć tajemnicą dla nas jest /Boskiego rejsu w sercach kres /naprawdę liczy się /tylko rzeki bieg".
- Dla Zbigniewa życie zmieniło się, ale nigdy się nie skończy... prosimy więc dziś dla niego o radość śpiewania i grania przed Miłosiernym Bogiem, który oczyszcza ze wszelkiego grzechu - zaznaczył kaznodzieja.
Mszę św., która ma charakter rodzinny, koncelebrowali ks. infułat Dariusz Raś, ks. infułat Jerzy Bryła - duszpasterz krakowskich artystów i ks. prof. Jan Machniak.
Oprócz najbliższych artysty i wielu krakowian uczestniczyłow niej przyjaciele zmarłego, m.in. Jacek i Andrzej Zielińscy, Krzysztof Piasecki, Marek Bałata.
List do rodziny i uczestników pogrzebu skierował prezydent Rzeczypospolitej Andrzej Duda. Odczytał go min. Wojciech Kolarski.
"Z wielkim żalem przyjąłem wiadomość o śmierci Zbigniewa Wodeckiego, wybitnego wokalisty, instrumentalisty i kompozytora. Przez całe życie zapraszał nas do świata swoich niepowtarzalnych dźwięków. Był artystą wyjątkowym. Na jego piosenkach wychowały się pokolenia. Jego odejście jest wielką stratą dla polskiej kultury" - napisał prezydent.
Ks. archiprezbiter Dariusz Raś odczytał z kolei list z podziękowaniami od rodziny zmarłego dla Boga, przyjaciół i wszystkich życzliwych Zbigniewowi Wodeckiemu.
"Życie naszego śp. Zbigniewa nie było usłane płatkami róż, ale jest za co Opatrzności dziękować. Rodzina był jego ciągłą fascynacją. (...) Kraków był miejscem jego dumy. Chodził po nim z podniesioną jak lew głową. Umiał rozpoznawać genius loci tego miejsca, zawsze nabierał tutaj sił”.
W liście wspomniano również o szczególnym upodobaniu zmarłego do świątyni Mariackiej, która była również ukochanym kościołem jego Mamy, która modliła się tu m.in. za niego..
Druga część uroczystości pogrzebowych odbyła się na cmentarzu Rakowickim. Zbigniew Wodecki został pochowany w grobowcu rodzinnym.