- Najgorzej, panie, było jechać w takiej przyczepie! Wszystkie spaliny do niej zasysało, kiedyś w drodze do Zakopanego wszyscyśmy wymiotowali - opowiadał podczas parady autobusów jeden starszy pan drugiemu, nieco młodszemu.
Wprawdzie jeden z uczestniczących w paradzie "ogórków", czyli jelczy na czechosłowackiej licencji Karosa, ciągnął taką właśnie przyczepę, ale jechać nią nie było można. Obowiązujący w Polsce Kodeks drogowy zabrania obecnie przewożenia pasażerów przyczepami.
Paradę mniej i bardziej zabytkowych autobusów zorganizowano, jak to w Krakowie, z powodu jubileuszu. 90 lat temu, 17 stycznia 1927 r., spod Barbakanu wyjechał w pierwszy kurs na Prądnik Czerwony pierwszy autobus. Najstarszy pojazd uczestniczący w paradzie - durand rugby L9 - jest niewiele młodszy. Kupiony w USA w 1929 roku jest najstarszym w Europie, a więc pewnie i na świecie, autobusem "na chodzie". Jest swego rodzaju działającą sensacją z historii techniki.
Nie mniej ciekawym, choć bliższym współczesności, pojazdem był pokazany po raz pierwszy publicznie węgierski ikarus 620, kupiony dla MPK w roku 1959. Jest jedynym takim pojazdem w Polsce, a po remoncie śmiga jak nowy. Wraz z młodszymi "ogórkami", sanem H-01B, czy całkiem już nowoczesnymi autobusami elektrycznymi lub hybrydowymi przejechał dostojnie przez miasto, wioząc publiczność z zajezdni na Brożka przed stadion miejski, gdzie odbył się dalszy ciąg oglądania, zwiedzania, robienia zdjęć, przymierzania się do kierownicy (choć bez wspomagania strasznie ciężko się taką antyczną kierownicą kręci).
Dziarsko grała Krakowska Orkiestra Staromiejska, a w dodatku na koniec krótkiego przemówienia prezydent Jacek Majchrowski pokroił tort, który następnie rozdano dzieciom. Że przy okazji nie przewrócono estrady, to już swego rodzaju cud.