Średniowieczny galar, zbudowany przez ludzi z fundacji "Horyzont Zdarzeń", pod Wawelem został ochrzczony. Otrzymał imię "Bodyka", pod którym wyruszy w drogę do Gdańska.
Przez parę dni na zakolu Wisły pod Wawelem pływała barka z koparką. Barka rzucała kotwicę w różnych miejscach, a koparka pracowicie pogłębiała tor wodny. Lato pewnie znów będzie suche i chodzi o to, żeby statki rzeczne nie osiadały na mieliźnie.
Galar płycizny się nie boi. Jest to statek płaskodenny, bez kilu, napędzany wiosłami. Po polskich rzekach galary pływały od średniowiecza, a ostatnie fotografował pod Wawelem słynny Henryk Hermanowicz jeszcze w latach 50. XX wieku.
Ludzie z fundacji "Horyzont Zdarzeń" to szaleńcy. Wymyślili sobie galar jako ruchomy ośrodek kultury pływający po rzece i szerzący wiedzę o dawnych czasach w sposób najbardziej atrakcyjny: poprzez bezpośredni udział uczestników w odtwarzaniu dawnych technologii, sztuk walki, a nawet kuchni.
Zamierzenie nigdy by się nie udało, gdyby nie to, że w Wieluniu mieszka Wacław Witkowski, szkutnik budujący historyczne statki historycznymi metodami. Pod jego kierunkiem młodzi ludzie uczyli się dawnego szkutnictwa i pomagali galar zbudować.
W budowie uczestniczyło w sumie 40 osób. Statek (a właściwie okręt) powstał spory: bez mała 15 metrów długości, 3,5 metra szerokości. Okręt dlatego, że galar dysponuje artylerią pokładową (trzy armaty), a załoga jest uzbrojona. Nawet 50 osób mieści się na pokładzie np. podczas koncertu.
Mamy Rok Wisły. 1 lipca galar wyruszy w "1000 kilometrów wiślanej żeglugi". W czasie rejsu prowadzone będą pokazy, warsztaty, koncerty, LARP, a okręt stanie się dla załogi pływającym domem. Co więcej, każdy może do projektu dołączyć. Załoga będzie się wymieniać, bo nie wszyscy mogą sobie pozwolić na trzytygodniową przygodę.
Trochę kiepsko jest z pieniędzmi, chociaż nawet władze Krakowa dorzuciły się do projektu. I tu właśnie pojawia się możliwość. Rejs ma swoją stronę crowdfundigową (https:/zrzutka.pl/a5embh), na której można zdobyć miejsce w załodze w zamian za datek.
Matylda Błyszczuk, prezeska fundacji jest kobietą z fantazją. - Jeśli uda się zebrać wystarczająco dużo pieniędzy, chcemy pokazać nasz galar na festiwalu łodzi tradycyjnych we francuskim Orleanie - mówi. - Ale to przyszłość. Teraz Wisła!
To właśnie na Wiśle galar można było oglądać podczas Jarmaku Świętojańskiego w ostatni weekend. W sobotni wieczór odbyły się chrzciny statku. Wprawdzie szampana o armatnią lufę (galar nie ma części metalowych, a rozbicie grubego szkła o deskę to trudna sprawa) udało się roztrzaskać dopiero za którymś uderzeniem, ale za to piana spłynęła do rzeki pięknie, muzykanci grali żwawo, zaprzyjaźnieni Wikingowie wyglądali groźnie, niewiasty pięknie, a galar popłynie do Gdańska już jako "Bodyka".
Imię to nosiła królowa Icenów, która na początku naszej ery wszczęła powstanie przeciwko władzy Rzymian nad Brytami. Oznacza ono "zwycięstwo" i miejmy nadzieję, że "Bodyka" zwycięsko dotrze do portu przeznaczenia.