Na wózku między oceanami

Jest niepełnosprawnym maratończykiem, który pomaga innym. Pokonał już trasę od Pacyfiku do Atlantyku. Teraz przygotowuje się na wyprawę z południa na północ Stanów Zjednoczonych.

W cyklu "Mam wam coś do powiedzenia" w nowotarskiej Galerii "Jatki" 19 czerwca odbyło się spotkanie z Januszem Radgowskim, maratończykiem, który pomaga innym. - W tym wszystkim ja jestem naprawdę nieważny. Moja niepełnosprawność się nie liczy. Chcę jak najwięcej pomóc chorym dzieciakom i zmieniać ich świat - mówił J. Radgowski. Każdą wyprawę dedykuje bowiem konkretnemu choremu dziecku. Sam ma przeszczepioną nerkę i cały czas pozostaje w kontakcie ze swoimi lekarzami.

Z wielkim wzruszeniem maratończyk opowiadał m.in. o swojej wyprawie od Atlantyku do Pacyfiku, a jego opowieści były ilustrowane fotografiami. Oto np. amerykańska droga i wielkie ciężarówki, które na jego widok zwalniały, a kierowcy pozdrawiali maratończyka. Na tej trasie do jego wózka były przypięte dwie flagi - amerykańska i polska.

- Wiele osób zatrzymywało mnie, dopytywało o cel wyprawy. Zawsze podkreślałem, że jestem z Polski - mówił bohater nowotarskiego spotkania. - Pamiętam w jednym ze stanów spotkanie z wodzem plemienia indiańskiego, od którego dostałem wielkie czarne pióro - znak wojownika. Bo chyba jestem takim wojownikiem, wojującym o dobro dzieci - mówił J. Radgowski.

Podczas wyprawy po Stanach Zjednoczonych maratończykowi pomogła Polonia Amerykańska, w tym Podhalanie. Mógł liczyć także na wsparcie polskich służb dyplomatycznych. Nie ma natomiast żadnych wielkich sponsorów. - Zwracałem się do różnych wielkich firm, banków, ale nie było odzewu. Mogę za to liczyć na wielką rodzinę z Facebooka i moich kochanych przyjaciół motocyklistów z grupy "Zbóje z Gór" - mówi pan Janusz.

Oprócz podróży po Stanach Zjednoczonych ma on na koncie także dystanse Kraków-Sopot i Wadowice-Rzym. Kolejna wyprawa już w przyszłym roku. Ma nadzieję, że patronat nad nią będzie sprawować Agata Kornhauser-Duda. Z prezydentem Andrzejem Dudą i jego żoną J. Radgowski spotkał się w Amerykańskiej Częstochowie, na zakończenie swojego pierwszego maratonu po Stanach Zjednoczonych.

- Wielkie oparcie w tych wszystkich przedsięwzięciach mam w Janie Pawle II. Śmieję się, że teraz Ojciec Święty z Jezusem mówią sobie w niebie, że będą mieć dużo pracy w przyszłym roku, aby mi kibicować i wspierać podczas maratonu po Stanach - mówi pan Janusz. - Każdy dzień zaczynam modlitwą za wstawiennictwem Jana Pawła II, proszę go o potrzebne łaski, także z nim rozmawiam podczas planowania trasy - wyznaje maratończyk.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..