Na krakowskim cmentarzu Rakowickim, przy grobie gen. Bolesława Wieniawy-Długoszowskiego (1882-1942), rozpoczną się dziś o godz. 18 uroczystości z okazji 75. rocznicy tragicznej śmierci znanego kawalerzysty.
Uczczenie pamięci niegdysiejszego ułana legionowego, uczestnika wojny polsko-bolszewickiej, adiutanta marszałka Józefa Piłsudskiego, dowódcy 1 Pułku Szwoleżerów, ambasadora Rzeczypospolitej w Rzymie, zorganizował Urząd ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych. Do Kwatery Legionowej, gdzie znajduje się grób generała, najlepiej dojść od głównej bramy cmentarza, skręcając od razu w lewo, i po dojściu do muru cmentarnego skręcając w prawo i idąc prosto aleją.
"Kocham Kraków!" - deklarował w 1931 r. gen. Długoszowski w rozmowie z Antonim Wasilewskim. "U was, w Krakowie, to pewnie ludzie prochu nie wymyślą, ale zawsze wymyślą, czyje by tu jeszcze prochy sprowadzić" - dodał żartem, nie przypuszczając, że za prawie 60 lat jego własne prochy zostaną sprowadzone z Nowego Jorku do Krakowa.
Z ułanów pochowanych na krakowskim "świętym polu", jak zwano dawniej cmentarz Rakowicki, można by uformować z powodzeniem cały pułk niebiańskiej kawalerii. Leżą tu generałowie, pułkownicy, rotmistrzowie, wachmistrzowie i zwykli, prości ułani. Każdy z ułańskich grobów to kanwa fascynującej opowieści. Nie każdemu jednak z tych ułanów dane było umierać na polu bitwy.
Nie na polu bitwy umarł również sam Wieniawa-Długoszowski, dzielny żołnierz o mocno rozwiniętym poczuciu honoru, człowiek licznych uzdolnień artystycznych. Wielokrotnie bywał w Krakowie. Stąd w sierpniu 1914 r. wyruszał wraz z Pierwszą Kompanią Kadrową w bój o niepodległość, tu w 1923 r. podawał marszałkowi Piłsudskiemu krzyże Virtuti Militari do dekoracji trumien poległych rokitniańczyków, tu 10 lat później przeżywał swe "wzruszenia krakowskie" podczas Rewii Kawalerii na Błoniach, tu wreszcie w maju 1935 r. żegnał swojego wodza, gdy jego trumnę znoszono do krypty pod wawelską Wieżą Srebrnych Dzwonów. 1 lipca 1942 r. w Nowym Jorku popełnił samobójstwo, spowodowane silną depresją. "Wybrał ziemię nie naszą i brzozę nie swojską, /Obcy cmentarz i obce żegnało go wojsko" - napisał w wierszu "Śmierć Wieniawy" Kazimierz Wierzyński.
Długo czekał na powrót do kraju i na ułański pogrzeb. 15 września 1990 r. trumnę ze szczątkami generała kawalerzysty pochowano z honorami w Kwaterze Legionowej na cmentarzu Rakowickim. Pogrzeb poprzedziło nabożeństwo żałobne w kościele Mariackim, w którym wzięła udział m.in. Zuzanna Vernon z Londynu, córka generała, i jego bratanek Leszek Wieniawa-Długoszowski. - Kiedy obserwowałem kondukt zmierzający w kierunku Rakowic, gdy zobaczyłem okrytego kirem konia prowadzonego za trumną wiezioną na lawecie artyleryjskiej, uświadomiłem sobie, że wszystko było tak, jak Wieniawa wymarzył sobie niegdyś w wierszu "Ułańska jesień": "A potem mnie wysoko złożą na lawecie /za trumną stanie biedny sierota mój koń /I wy mnie szwoleżerzy do grobu zniesiecie /A piechota w paradzie sprezentuje broń" - wspomina Jarosław Kazubowski, krakowski historyk i publicysta.