Jak tłumaczy br. Benek Pączka, o pogotowiu ratunkowym słyszał każdy, podobnie jak i o pogotowiu energetycznym. Jednak człowiek ma też duszę, która również czasem potrzebuje ratunku. To właśnie dlatego 5 lat temu, z jego inicjatywy, powstało pogotowie duchowe.
Początkowo nieco szalonych kapłanów (jak sami o sobie mówią duchowi ratownicy) było aż 60 i żaden na brak zgłoszeń osób szukających możliwości rozmowy nie narzekał. Niestety, z czasem wielu z nich zrezygnowało z dodatkowego zajęcia wymagającego zaangażowania i dyspozycyjności - jeden dzień w tygodni przez całą dobę. Obecnie ratowników jest tylko 20 dlatego śmiałkowie są pilnie poszukiwani. Co ważne, pogotowie działa nie tylko w Krakowie i całej Polsce, ale także poza granicami kraju. Ciekawostką jest też, że polscy kapłani pracujący na misjach i dyżurujący np. w USA czy Japonii mówią, że najczęściej dzwonią do nich rodacy, ponieważ gdy za oceanem jest dzień, nad Wisłą księża już śpią, a to właśnie nocą ludzie zderzają się z problemami i stają nad życiową przepaścią…
- Posługa w pogotowiu oznacza gotowość wspięcia się na wyżyny swoich duchowych i psychologicznych możliwości, bo nierzadko telefon dzwoni wtedy, gdy po ciężkim dniu walczę z sennością, a ktoś po drugiej stronie słuchawki walczy o swoje dalsze być lub nie być. Założyciel mojego zgromadzenia, św. Wincenty a’Paulo, mówił jednak, że służąc ubogim (także na duchu) więcej dostajemy niż dajemy. Dlatego pomagać trzeba, a kiedy jest mi ciężko, to zestawiam jakąś trudną rozmowę z tym, co uważam za problem w swoim życiu i od razu dostrzegam kontrast. Przez pogotowie i przez to, co daję, Bóg naprawdę daje mi jeszcze więcej - nie ma wątpliwości ks. Paweł Szymański, z pogotowiem związany od samego początku.
- Sprawy, z jakimi zgłaszają się do nas ludzie, naprawdę bywają dramatyczne. Od lat mieszkam w Holandii i posługuję tu jako stały diakon, bo w Holandii brakuje księży i Kościół korzysta też z pracy diakonów. Zdarza się, że do pracy przyjeżdża tu mąż, albo żona, a współmałżonek zostaje w kraju, z dziećmi i po jakimś czasie zaczynają się schody, rozłam więzi rodzinnych, uzależnienia. Bywa i tak, że w Polsce ktoś leczył się psychiatryczne, a tu jest pozbawiony opieki medycznej i leków. Choroba wraca i potrafi doprowadzić człowieka nawet do sytuacji skrajnych, do morderstwa - nie kryje diakon Stanisław Kruszyński, obecnie pełniący rolę szefa wszystkich ratowników.
Z kolei ks. Robert Klemens COr opowiada, że tym, co przyciąga potencjalnych rozmówców, jest także informacja o danym kapłanie zamieszczona na stronie www.pogotowieduchowe.pl i jego zdjęcie. - Ja dałem tam najbardziej uśmiechnięte zdjęcie, jakie mam i zdarzało się już, że ktoś mówił, że właśnie dlatego wybrał mnie - zauważa kapłan i dodaje, że poprzez posługę w pogotowiu nieustannie doświadcza Boga działającego w życiu ludzi - i to w różnych odsłonach tego życia.
- Jestem Mu więc wdzięczny, że włożył w serce br. Benka tę inicjatywę - podkreśla.
Sam br. Benek Pączka apeluje też, by nikt nie bał się zgłosić po pomoc do pogotowia - dotyczy to zarówno osób świeckich, jak i duchownych, bo oni też przecież zmagają się z różnymi problemami. - Gdy przyjechałem do Polski na urlop mocno wstrząsnęła mną wiadomość o kilku samobójstwach kapłanów. A przecież my jesteśmy i dla was… - mówi kapucyn.
Więcej o projekcie napiszemy w numerze 32. "Gościa Krakowskiego" (z datą 13 sierpnia).