- Jak się śpiewa, to droga jakoś szybciej ubywa - nie ma wątpliwości s. Natana, maszerująca na Jasną Górę z grupą z Gdowa.
To właśnie muzyka - wraz z niesionymi intencjami i rodzinną atmosferą - dodaje sił pielgrzymom, dla których środa to dzień zmagania się z upałem.
- Myśli się o tym, o czym się śpiewa, a nie o tym, że bolą nogi - żartuje s. Natana. Rytmiczne piosenki "pod nogę" i odpowiednia zachęta ze strony muzycznych to jej zdaniem doskonały sposób, by grupa nabrała tempa.
Siostra przyznaje, ze skuteczności zyskującej coraz większą popularność pielgrzymkowej wersji "Despacito" idąca z Gdowa grupa jeszcze nie sprawdzała, ale nic straconego. - Może do piątku jeszcze zdążymy. Na razie wszyscy oglądają to w Internecie - mówi s. Natana.
- Muzyka to jedna z tych rzeczy, bez których pielgrzymka nie miałaby takiego samego uroku - zapewnia Karol Rybak, jeden z muzycznych 37. Pieszej Pielgrzymki Krakowskiej z Wawelu na Jasną Górę.
Ks. Bogusław Seweryn dodaje natomiast, że droga do Częstochowy to czas "poznawania braci i sióstr, budowania rodziny". Księża posługują zaś nie tylko spowiedzią. - Jest też dużo rozmów, są pytania o ważne wybory, o drogę życia - mówi ks. Seweryn.
- Najgorsze były pierwsze dwa dni, teraz czuję, że mogłabym iść jeszcze tydzień - mówi Agnieszka Janas, która a idzie wspólnie z grupą z Niepołomic a na pielgrzymkowy szlak wróciła po 25 latach przerwy. - Każdy idzie z jakąś intencją - albo ze swoimi sprawami, albo z czyimiś - i to daje siłę - przekonuje.
Pielgrzymi z grupy zielonej - czyli właśnie z Niepołomic - mają zresztą własny pielgrzymkowy hit, który niesie ich do Częstochowy. "Pielgrzymka trwa, a siostra, brat – to ty i ja" - śpiewają, podkreślając przy okazji, że "w zielonej, po prostu w zielonej, jest mi najlepiej".
"W zielonej" na postoju w Pilicy
Gość Krakowski