Już od kilku dni uczestnicy Pieszej Pielgrzymki Krakowskiej pokonują kolejne kilometry do Jasnogórskiej Pani.
Idą w spiekocie i upale, ale też w przelotnym deszczu. Radośni, choć nieraz bardzo zmęczeni. Każdy jednak wysiłek czy znój na szlaku do Częstochowy pątnicy zawierzają Matce Bożej.
- Dla mnie największy trud to poranne wstawanie i gorące temperatury ostatnich dni. W duchu powtarzam sobie jednak w tych momentach, że idę do Matki Bożej, aby podziękować Jej za pomyślne zdanie matury i prosić o dalszą opiekę. To dodaje sił nawet w najtrudniejszych chwilach - mówi Ola z Rzeszowa.
Swoje problemy uczestnicy wspólnoty śródmiejskiej podczas krakowskiej pielgrzymki rozwiązują nie tylko z Maryją. Codziennie i ochoczo z pomocą w zmaganiach ze słabościami przychodzi im służba medyczna.
- Niejednokrotnie pada pytanie o to, czy daleko jeszcze. Nasza codzienność to przeważnie bąble, obtarcia, asfaltówki czy zbyt mocna opalenizna. Staramy się je rozwiązywać na bieżąco. Zaś nasi pacjenci po otrzymaniu stosownej opieki zapewniają, że będą o nas pamiętać w modlitwie na dalszej trasie - opowiada Ania z Maltańskiej Służby Medycznej.
Jak przyznają pielgrzymi, bardzo ważne jest także to, że chwile zwątpienia czy braku sił można przeżywać we wspólnocie. - Jestem pierwszy raz na pielgrzymce i to, co mnie zaskoczyło, to relacje między ludźmi. Ta odczuwalna w każdym zwyczajnym geście pomocy wspólnota, w której idzie się razem i modli. To niezwykłe doświadczenie Pana Boga w drugim człowieku - przyznaje Marcelina z Nowego Targu.
Sens wędrowania z zawierzaniem siebie Maryi często pielgrzymi-rodzice przekazują młodszym pokoleniom. - Kiedy byłam dzieckiem, na pielgrzymki zabierała mnie babcia i myślę, że to otworzyło mnie na wiarę, nadzieję i miłość oraz zbudowało zaufanie do Matki Bożej w trudnych chwilach. Dlatego jestem tutaj z dziećmi - tłumaczy pani Ania ze Szczecina, która wędruje z synem Michałem i córką Weroniką.
Pielgrzymi z Krakowa nie tylko idą z Maryją - poznają Ją także coraz bardziej na konferencjach głoszonych w drodze i na postojach. - Jeden z kapłanów zwrócił uwagę, na określenie "Czarna Madonna". Tłumaczył nam, że jest Ona "czarna", bo jest wręcz w takiej pracy, jak na polu w ciągłym słońcu, aby zanosić prośby za nas do Boga i ciągle nas wspierać - o fragmencie nauczania, który pozostał mu w pamięci, opowiadał pan Janek z Krakowa.