W czwartkowy wieczór odbył się kolejny rejs ewangelizacyjny po Wiśle. Tym razem jego kapitanem był ks. Michał Misiak z Łodzi.
Ks. Misiak opowiadał wiernym zebranym na barce "Nimfa" o Bożej miłości, ludzkiej grzeszności i ratunku, którym jest sam Jezus. Swoje świadectwo rozpoczął od... bajki, z której płynął piękny morał, że Bóg zachwyca się każdym człowiekiem.
- Problem w tym, że my często nie słuchamy tego, co On mówi, a do serca bierzemy bardziej to, co mówią inni ludzie - zauważył. Przekonywał jednak, że doświadczenie ojcowskiej miłości sprawia, że człowiek zaczyna żyć w wolności i poznaje swoją wartość.
Przywołał też historię pewnej dziewczyny, która przez 15 lat była prostytutką w Anglii. Chcąc popełnić samobójstwo, popiła tabletki alkoholem i napisała o tym w wiadomości ks. Michałowi. Kapłan chwilę później rozpoczynał Mszę św., w czasie której razem z wiernymi modlił się o Boże miłosierdzie dla niej. Okazało się, że wtedy znalazła ją koleżanka, która wezwała pogotowie. - Wiedziałem, że jeśli Bóg zrobił taki krok, to już jej nie odpuści - opowiadał ks. Misiak.
Dziewczyna, jeszcze będąc w szpitalu, wyspowiadała się. Następnie się nawróciła i postanowiła zmienić swoje życie. Znalazła nową pracę, w której poznała ateistkę. Opowiadała jej o Bożej miłości, lecz ta nie chciała słuchać. Po 3 miesiącach od nawrócenia okazało się, że dziewczyna jest chora na raka. - Świadomie odstawiła morfinę, żeby pokutować za swoje grzechy. Jej koleżanka się złościła, że Bóg jest niemiłosierny, bo pozwala jej cierpieć - opowiadał.
Tuż przed śmiercią dała swojej koleżance list do ks. Michała i poprosiła, by osobiście go zawiozła do Polski. - Kiedy otworzyłem tę kartkę, zobaczyłem jedno krótkie zdanie: "Wyspowiadaj ją" - wspominał. Tak też się stało. - Pan Bóg jest niesamowity, ratuje każdego z opresji. Nie ma takiego grzechu, którego by nie odpuścił. On nie jest sędzią-aptekarzem, który będzie ważył nasze winy - przekonywał ks. Misiak.
Wyjaśnił też, że ludzie są poranieni nie tylko przez swoje grzechy, ale też przez grzechy innych. Również tu ratunkiem jest Boża miłość, która uzdalnia do tego, by dzielić się nią z innymi. - Kiedy Pan uzdrowi moje serce, wtedy będę mógł nieść Bożą moc innym. Cuda w naszych domach zaczną się wtedy, kiedy będzie w nas Bóg i Jego królestwo - dodał na zakończenie.