Bardzo głośna muzyka dochodząca z klubów nocnych daje się we znaki mieszkańcom Krakowa i... turystom. Narzekania stają się coraz powszechniejsze.
W mediach społecznościowych nie milkną zachwyty nad rozwijającym się bujnie nocnym życiem Śródmieścia Krakowa. To, co dla jednych jest powodem do radości, dla innych staje się koszmarem. Nie chodzi przy tym jedynie o watahy podpitych osobników snujących się po ulicach w pobliżu klubów nocnych czy o wygląd tychże ulic o niedzielnym poranku, gdzie co rusz można zobaczyć śmieci i wymiociny. Dla nielicznych już mieszkańców Śródmieścia i tych, którzy znajdą się tam szczególnie wieczorem, coraz dokuczliwszy staje się wszechobecny hałas dobiegający z przybytków rozrywkowych. Tak jest m.in. w okolicy dawnej "cygar fabryki" przy ul. Dolnych Młynów. Hałaśliwe, rytmiczne dudnienie muzyczne z okolicznych klubów nocnych rozsadza uszy mieszkańców kamienic przy ul. Czystej. Ponoć gdy didżeje klubowi podkręcą „basy” w odtwarzaczach, od wibracji podskakują szklanki w szafkach mieszkańców kamienic.
Skutkiem podniesionego przez mieszkańców "hałasu o hałas" ma być m.in. zamontowanie ekranów akustycznych przez zarządców klubów. Nie zawsze jednak będzie to skuteczne. W niektórych kamienicach zdarzało się bowiem, że mimo wyciszania pomieszczeń, basowe "łubu-dubu" niosło się po ścianach na wyższe piętra.
Na hałas narzekają nawet turyści, którzy przyjeżdżają pod Wawel, by się zabawić. Gdy wracają bowiem z nocnych uciech do budynku hoteliku, w którego piwnicach jest klub muzyczny, nie mogą potem zmrużyć oka.
Być może "hałas o hałas" spowoduje zmniejszenie natężenia dokuczliwych dźwięków w centrum Krakowa. Karanie kilkusetzłotowymi mandatami właścicieli zbyt głośnych klubów nocnych nie przyniosło, jak do tej pory, poprawy sytuacji. Suma mandatu stanowi bowiem zapewne nikły procent przychodu lokalu w trakcie jednej imprezowej nocy.